Trwa ładowanie...
recenzja
27-11-2015 19:20

"Znam kogoś, kto cię szuka": Tak udany debiut zdarza się raz na kilka lat [RECENZJA]

"Znam kogoś, kto cię szuka": Tak udany debiut zdarza się raz na kilka lat [RECENZJA]
d3t47hb
d3t47hb

Tak udany debiut zdarza się raz na kilka lat. Mająca polsko-francuskie korzenie Julia Kowalski w swoim pierwszym pełnometrażowym filmie udowodniła, że ma wyobraźnię filmową - myśli obrazami i potrafi tworzyć z nich wciągającą historię. Inicjacyjna historia i teledyskowa forma sprawiają, że „Znam kogoś, kto cię szuka” przypomina najlepsze osiągnięcia *Xaviera Dolana.*

Główną bohaterką jest nastoletnia Rose (Liv Henneguier), córka zasymilowanego polskiego emigranta, który zatrudnia do remontu domu Józefa (Andrzej Chyra). Niespodziewanie Rose i Józef zaczyna łączyć nić porozumienia, ale ich relacja komplikuje się, gdy okazuje się, że Rose chodzi do szkoły z synem Józefa, którego ten kiedyś porzucił.

„Znam kogoś, kto cię szuka” można wpisać w europejski nurt francuskiego kina tworzonego przez dzieci emigrantów, takich jak na przykład *Abdellatif Kechiche*, który - to chyba nie przypadek - również chętnie sięgał po wątki inicjacyjne. Kowalski unika soczewki socjologicznej i społecznej, bliskiej twórcy „Życia Adeli”, za to skupia się na ukazaniu psychologicznie wiarygodnego portretu nastolatki, która dorasta bez matki i zrozumienia ze strony ojca.

d3t47hb

Jest w tym filmie wiele niewiadomych, ale nie przeszkadzają one w zrozumieniu pozycji bohaterki, może dlatego, że film dotyczy dość uniwersalnych kwestii: szukania swojego miejsca w świecie i korzeni, zauroczenia i odrzucenia. „Znam kogoś, kto cię szuka” nie przegaduje tych wątków - największą siłą debiutu Kowalski jest strona wizualna, przemyślany montaż, który zaskakuje widza na każdym kroku, a także doskonała ścieżka muzyczna będącą pełnoprawną częścią narracji - pojawiają się polskie evergreeny dyskotekowe, takie jak „Jestem twoim grzechem” Izabeli Trojanowskiej, czy francuski synthpop. Wszystkie te utwory Kowalski na pewno zna ze swojego dzieciństwa.

Jest w tym filmie tyle dziwnych, intymnych i odważnych scen, że aż trudno uwierzyć, że są wymyślone. Ich psychologiczna złożoność w połączeniu z oryginalnym stylem Kowalski sprawiają, że trudno oderwać oczy od tego filmu.

Nie mam wątpliwości, że o Julii Kowalski jeszcze usłyszymy, podobnie jak o młodej francuskiej aktorce Liv Henneguier, która spisała się na medal w duecie z Andrzejem Chyrą.

Łukasz Knap

OCENA 7/10

d3t47hb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3t47hb