Trwa ładowanie...
dgda40s
29-08-2007 18:21

Marzenia się spełniają

dgda40s
dgda40s

Takie już jest to moje zezowate szczęście, że przyszło mi siedzieć w piątym rzędzie nowoczesnej salki kinowej multikina. No nie, nie żebym nie miał wyboru, mogłem po prostu zrezygnować z seansu, ale przydreptałem, nastawiłem się, to i nie miałem ochoty wracać z niczym.

Przede mną był bardzo szeroki ekran, a oczy mam chyba zbyt wąsko rozstawione. Przy dynamicznych reklamach nie nadążałem ze śledzeniem tego co się dzieje. Fakt, nie było w końcu aż tak tragicznie, nadal przecież jakoś żyję, a wyjątkowa bliskość ekranu ma też swoje niezaprzeczalne zalety. Sprawiła, że czułem nie tylko zapaszek popkornu i bąbelkowatej koukakoli, ale i morską bryzę, rozbryzgujące się prawie o moją twarz słone morskie fale, a nawet niezbyt świeży oddech pewnego surfera-kurczaka.

Pomyśleć sobie co bym widział i czuł gdybym miał przyjemność siedzieć w pierwszym rzędzie?! Ale wiem jedno, było warto.

To nie jest film dla małych dzieci choć niektórym ciągle to, co rysunkowe kojarzy się z wczesnym dzieciństwem i dobranocką.

dgda40s

Tuż obok mnie siedział sobie pewien uroczy pięciolatek wraz ze swoją sympatyczną mamą. Pani bawiła się dobrze, a dziecko najpierw parę razy zaśmiało się radośnie, a po pewnym czasie zaczęło zwyczajnie marudzić.

Miałem zatem ścieżkę dialogową wzbogaconą o dodatkowe efekty "Mamaaaa... kiedy wyjdziemy?", "Mamaaaa... nudzi mi się." Dla małych dzieci nie ma w tym filmie prawie nic i powinien on być zaklasyfikowany dla widzów od conajmniej sześciu-siedmiu lat. I to nie z powodu jakiejś drastyczności scen, tylko niezrozumienia akcji przez dzieciaki. Starszym, tym mniej i tym bardziej, "Na fali" powinno się spodobać.

Wielu poczuje się zapewne jak w domu, jak w czasie oglądania ich ulubionego reality show. W dziedzinie animacji pełnometrażowej jest to pewne novum. Wścibska, wszędobylska kamera ekipy filmowej, która chce udokumentować doświadczenia młodego sportowca, i jak zwykle bardzo naturalnie zachowujący się ci, których ona pokazuje. Tłumaczący nam dlaczego są tacy fajni i w ogóle. Dużo ujęć z bliska, takich familiarnych, z gatunku "wszyscy jesteśmy sobie bliscy".

Zwracająca uwagę, doskonała animacja wody, której jest tu naprawdę dużo i która się tu po prostu przelewa. Spójna fabuła i odpowiednio dynamiczna akcja nie pozbawiona oczywiście scen, które mają wycisnąć trochę łez... z największych nawet twardzieli. Do tego bardzo pozytywny wydźwięk całości. Humor na całkiem przyzwoitym poziomie choć bez jakichś oszałamiających słownych fajerwerków.

dgda40s

No i ciekawi i zabawni bohaterowie: szalony kurczak Joe, jakiś ptak, jakiś ssak, wieloryb i... mnóstwo pingwinów. Jak zwykle eleganckich i budzących sympatię tym swoim uroczym człapaniem i kołysaniem się na boki.

To jeszcze jedna opowieść o marzeniach, które gdy bardzo, ale to bardzo chcemy, to się spełniają. Oczywiście, nie tylko od samego chcenia i myślenia, ale głównie dzięki uporowi i staraniom, harówce i urobieniu się po łokcie. Młody pingwin Cody Maverick surfuje sobie w swoim rodzinnym mroźnym klimacie i bardzo chce stać się znanym i tak sławnym jak spotkany kiedyś przez niego Big Z, legenda pingwiniego surfingu. Może i świetnie się zapowiada, może i jest uzdolniony, ale jego mama i braciszek widzą w nim raczej obiboka i niepoprawnego marzyciela. Wolą żeby sprawnie i wydajnie sortował mrożone ryby, a nie hasał po falach na kawałku deski czy czegoś tam innego.

A jednak Cody stawia na swoim. Udaje się mu dotrzeć na wyspę Pen Gu i wziąć udział w Wielkim Memoriale Fali imienia Wielkiego Surfera Big Z. Zanim to jednak nastąpi sporo mu się przydarza, a my-podglądacze niesforni mamy okazję śledzić wszystko w tym animowanym paradokumencie.

dgda40s

Oprócz Cody'ego mamy tu jeszcze całą zgraję ciekawie zarysowanych, wyrazistych i najczęściej dość wygadanych, dziobatych postaci. Jest wspomniany już odlotowy kurczak Joe. Pojawia się śliski i kręty słynny promotor surfowania Reggie Belafonte i jego wierny współpracownik, chudy poszukiwacz nowych talentów Mikey Abromowitz. Płeć piękną dzielnie reprezentuje oddana swojej pracy śliczna ratowniczka-pingwin Lani Ohana.

Nie sposób nie wspomnieć o świetnie przedstawionej, złożonej postaci legendarnego Big Z. Dużo uroku mają trzy małe pingwiny, które co pewien czas po swojemu i z wielką gracją komentują wydarzenia i oceniają innych. Postacie są zróżnicowane, często zabawne, ale i niepozbawione rysów tragicznych, tak jak w przypadku Ezekiela “Big Z” Topani czy szwarc charakteru, doskonałego surfera Tanka Evansa. Polski dubbing jest na całkiem przyzwoitym poziomie, dobrze powyżej poziomu morza.

Sporo jest w filmie pozytywnych przesłań z tym o spełnianiu marzeń na czele. Jest i o tym, że warto mieć przyjaciół, że w grze nie jest najważniejsze samo zwycięstwo, a uczciwa walka i pokonywanie własnych słabości. Dowiadujemy się, że należy sobie i innym zawsze dawać drugą szansę. Takie filmy są odzwierciedleniem naszego świata i naszych ludzkich problemów. Może jednak mówienie o nich w ten sposób jest lepsze i bardziej przekonywające?!

Film jest w sam raz na wakacje. Dobrze zrealizowany, dopieszczony w szczegółach, przykuwający uwagę i jednocześnie zabawny. Najpierw możemy dobrze się ochłodzić odmrażając sobie łapki na lodowych krach Antarktyki przy minus czterdziesto stopniowym ociepleniu, potem wygrzewamy się w słoneczku w egzotycznej scenerii i tropikalnym klimacie. Przyjemne kino familijne.

dgda40s
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dgda40s