Z takimi genami nie miała innego wyjścia – po prostu musiała związać się z filmem. Jest córką francuskiej aktorki i piosenkarki, Emmanuelle Seigner, i wybitnego polskiego reżysera, Romana Polańskiego.
Z takimi genami nie miała innego wyjścia – po prostu musiała związać się z filmem. Jest córką francuskiej aktorki i piosenkarki, Emmanuelle Seigner, i wybitnego polskiego reżysera, Romana Polańskiego.
Wprawdzie krytycy zarzucają jej, że karierę robi wyłącznie dzięki znanym rodzicom, ale Morgane Polański już dawno przestała się przejmować tymi zarzutami i, po prostu, robi swoje.
Chociaż nie kryje, że pierwsze kroki w tym zawodzie stawiała pod okiem ojca, teraz zaczyna pracę na własny rachunek. Niedawno otrzymała rolę w popularnym serialu „Wikingowie”, a już niebawem zobaczymy ją w horrorze „Unhallowed Ground” Russella Englanda.
Ale ambitna 22-latka nie zamierza na tym poprzestawać.Przyznaje, że marzy się jej reżyserska kariera. Myślicie, że dorówna sławą ojcu?
Od dziecka na świeczniku
Urodziła się 20 stycznia 1993 roku w Paryżu. Wspominała, że bycie dzieckiem sławnych rodziców nie było łatwe; to dlatego stała się bardzo powściągliwa („może nawet za bardzo”, żartowała) i od zawsze miała się na baczności, uważając na zaczajonych na ulicach fotoreporterów.
Z ojcem ma stale świetny kontakt. - To on zawsze mnie budził, robiliśmy poranną gimnastykę, a potem odwoził mnie do szkoły, każdego dnia, dopóki nie dorosłam na tyle, że uznałam to za krępujące. To było wspaniale – wspominała w wywiadzie dla Harper's Bazaar.
Presja nazwiska
Przyznaje, że noszenie nazwiska „Polański” nie zawsze jest dla niej łatwe. Ludzie nieustannie wypytują o jej rodzinę.
- Gdy rozmowa schodzi na moich rodziców, od razu urywam temat – zapewniała, dodając, że irytuje się, kiedy ludzie patrzą na nią wyłącznie przez pryzmat nazwiska. - Często przedstawiam się samym imieniem, a wtedy pytają: „Morgane, a jak dalej?”. Wtedy im mówię: "A samo Morgane nie wystarczy?".
Z ulgą skonstatowała, że w międzynarodowej szkole w Paryżu, do której trafiła jako 15-latka, wreszcie dano jej spokój. - Było tam mnóstwo dzieciaków z całego świata i wszyscy mieli gdzieś, kim jestem, kim są moi rodzice. Wtedy mi ulżyło.
Start w dorosłość
Ale największe marzenie 17-letniej Morgane spełniło się, gdy trafiła na listę przyjętych do Royal Central School of Speech and Drama w Londynie. Przez kilka lat uczyła się aktorstwa i wreszcie, z odpowiednim wykształceniem, zaczęła szukać pracy.
- Nareszcie – mówiła w jednym z wywiadów. - Moje życie właśnie się zaczęło.
Oczywiście miała już za sobą spore doświadczenie – na planie zadebiutowała w 1999 roku, choć tylko epizodyczną rólką, w "Dziewiątych wrotach", trzy lata później pojawiła się w "Pianiście", a potem w "Olivierze Twiście". W 2010 roku zagrała recepcjonistkę w „Autorze-widmo”.
Nie chce być księżniczką
Wreszcie udowodniła, że może grać i bez protekcji swojego ojca - niedawno otrzymała rolę księżniczki Gisli w serialu „Wikingowie”.
Ale, oczywiście, nie obeszło się bez przykrych uwag – na planie niektórzy członkowie ekipy nazywali ją ironicznie „księżniczką”. - Prosiłam, żeby tego nie robili – wyznawała w Harper's Bazaar. - Przez całe moje życie rodzice upominali mnie, żebym nie była księżniczką; chcieli mieć pewność, że poradzę sobie w normalnym życiu.
Ma w sobie bestię
Polański twierdzi, że jej życie niewiele różni się od życia innych młodych dziewczyn. Wraz z koleżanką wynajmuje malutkie mieszkanie w Londynie, ćwiczy jogę, a wolny czas spędza w pubach.
Nie ma też obsesji na punkcie swojego wyglądu – najchętniej nosi ubrania ze sklepów z odzieżą vintage i nie zależy jej na wpasowaniu się do hollywoodzkich standardów. Być może dlatego tak bardzo przypadła jej do gustu bohaterka z "Wikingów".
- Kocham kobiety, które mają w sobie bestię– mówiła w Interview Magazine. - I lubię kobiety, które nie boją się, że nie wyglądają pięknie.
Reżyserskie plany
I chociaż Polański nie kryje, że aktorstwo jest jej prawdziwą pasją, wyznaje, że marzy się jej też, by pójść w ślady ojca.
- Zanim pomyślałam o byciu aktorką, chciałam zostać reżyserką – zdradza, a wśród ulubionych twórców wymienia Davida Lyncha, Paula Thomasa Andersona i Davida Cronenberga.
- Lubię thrillery psychologiczne – mówiła o swoich filmowych preferencjach. – Lubię wyzwania, lubię, gdy coś mną wstrząśnie. Na razie jednak planów o staniu po drugiej stronie kamery nie zamierza realizować.
- Kiedy dorosłam, zdałam sobie sprawę, że reżyserowanie to ogromna odpowiedzialność i uznałam, że na razie wolałabym, żeby ktoś inny mówił mnie, aktorce, co mam robić.