Niezależnie od wiary i wyznania, podejścia do religii i posiadania własnych przekonań – „Chata” to, wbrew pozorom, film do zadumy i refleksji. Zaczyna się i kończy jak kazanie natchnionego pastora, ale w gruncie rzeczy to głęboko przemyślana lekcja wybaczania i zaufania. Opowiedziana wprost, epatująca prostacką momentami symboliką i niezbyt subtelną metaforą, ale całkiem skuteczna. Jeśli droga do zbawienia wiedzie przez sztukę, a Bóg jest czarną kobietą, to może warto dać „Chacie” szansę.