Apokalipsa w stylu porno

Jak najkrócej streścić najnowsze dzieło Mela Gibsona „Apocalypto”? Połączenie gry komputerowej z filmem porno, tyle że bez seksu. Przez ponad dwie godziny biegają po ekranie gołe tyłki, ale zamiast działań kopulacyjnych mamy kolejne akty coraz bardziej wymyślnej przemocy. This is America - można w filmie pokazać wyrywanie serca z ciała żywego człowieka, ale żywego członka (czy inny kontrowersyjny element z okolic genitalno-analnych) już nie. To się nazywa perwersja!

Apokalipsa w stylu porno

27.12.2006 16:04

Majowie u Gibsona ganiają się więc w prehistorycznych stringach, z których nic im nie wypada, nawet jak się ze sobą szamocą i fikają koziołki w powietrzu albo w wodzie. Doskonale za to majteczki te podkreślają pośladki, na które amerykańska moralność zapatruje się ostatnio łaskawiej. Konkretnie na pośladki męskie – bo na damskie zapatrzyła się już dawno. Swoją drogą, to Majowie nosili się ponoć nieco bardziej obficie niż to widać w filmie. Gibson niby odkrywając nagą o nich prawdę, jednocześnie ją zubożył. I spłaszczył.

Podobieństwo „Apocalypto” do filmów pornograficznych widać także w kompozycji dzieła. Jak wiadomo pornosy (co świetnie opisał Umberto Eco w jednym ze swoich felietonów) składają się z przydługiego wstępu i ciągu sekwencji monotematycznych, w których zmieniają się partnerzy, układy i akcesoria. Nie inaczej jest u Gibsona. Najpierw mamy nieco przeciągnięty opis życia w wiosce, a następnie niemal wyłącznie sceny bestialstwa zbiorowego, indywidualnego, z użyciem zwierząt i przeróżnych narzędzi. Fantazja twórców nie zna granic – banalne ścinanie głów i strzelanie z łuku to tylko przystawka do smakowitych sekwencji pożerania żywcem przez ssaka drapieżnego z rodziny kotów i wbijania pali w ciało przeciwnika.

Filmy porno charakteryzują się tym, że ich bohaterowie zawsze mogą. Po skończeniu jednego aktu natychmiast zaczynają następny. To ich łączy z bohaterami gier komputerowych, którzy maltretowani myszkami i joystickami też co rusz wstają z martwych. Skłonności rezurekcyjne przejawia również Łapa Jaguara, wysmukły heros z „Apocalypto”. Torturowany, ścigany, wreszcie kilka razy poważnie ranny, nie tylko nie upada na ciele i duchu, lecz wręcz nabiera sił i prędkości. Biegnie i biegnie, i biegnie. I... dochodzi.

Po „Pasji” podejrzewałem Gibsona, że w domowym zaciszu ogląda namiętnie gejowskie pornosy sadomasochistyczne. Nawet mi się podobało to znęcanie się nad męskim ciałem, sięgające poziomu ekstazy. Wciąż uważam, że „Pasja” to nie jest film o wierze, lecz -przeciwnie – o ekstremalnych doświadczeniach cielesnych. Spory ideologiczne wokół tego dzieła przesłoniły jego, że tak powiem, jądro. Ale po „Apocalypto” widzę, że gejowskie S/M-y to dla Gibsona zbyt lajtowy towar. Jakież one niewinne i pozorowane w porównaniu z tym, co u niego widać! Aż się boję myśleć, czym Gibson naprawdę się inspiruje. Snuff movies?

Najgorsze jednak, że za tym widowiskiem orgiastycznej przemocy nie widać żadnej myśli – choćby fundamentalnej i wstecznej. O historycznej nie wspominając. Majowie to tylko niewykorzystany dotąd sztafaż (starożytność już się w kinie zużyła, średniowiecze poniosło finansową klapę...), który pozwala dać upust różnego rodzaju instynktom. No i dobrze, niech sobie Gibson upuszcza, co tam chce. Byle to robił wyłącznie na ekranie, a nie w życiu codziennym, jak pokazał niedawno, mając za widzów policjantów.

Nie zwiedzie mnie również swoim chrześcijańskim sentymentalizmem, bo i on ma wszelkie cechy gwałtu. Nie tylko symbolicznego. W filmie pojawia się coś na kształt indiańskiej „świętej rodziny” (jej członkowie jako jedyni przeżyją i zainicjują „nowe życie”), a przybycie białych wygląda właściwie na cud, który kładzie kres plemiennym rzeziom. Tyle że ci europejscy zbawiciele, ubrani – w przeciwieństwie do tubylczych dzikusów – bardzo wytwornie, rozpoczną za chwilę swój spektakl przemocy. I to na masową skalę. O tym film nie wspomina, nawet mimochodem w napisach końcowych. Nie rozumiem – przecież tu dopiero otwiera się pole do popisów sadystycznej wyobraźni. Gibson stanowczo nie powinien ustawać w penetrowaniu tego tematu. Liczę na jakieś „Apocalypto: Resu(e)rrection”.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)