Automianowanie
Takie rzeczy tylko w Skandynawii: bogaty i szczęśliwy Gunnar dochodzi do wniosku, że… stracił sens życia. Urocza żona, sympatyczne dzieci i piękny trawnik już mu nie wystarcza. Postanawia odmienić więc swój dotychczasowy żywot i odbywa duchową podróż do odległego monastyru. Tam jednak również nie czuje się dobrze. Asceza i rutyna klasztornego życia skłaniają go do kontynuowania swoich rozważań w wygodnym domu.
09.12.2011 12:39
Dokument Gunnara Halla Jensena to reprezentant popularnego ostatnio nurtu self-made. Bohater i autor filmu nie jest dyplomowanym filmowcem, a jednak pełni tu rolę reżysera, scenarzysty, operatora i głównego bohatera. Uzbrojony tylko w kamerę postanawia koniecznie odnaleźć sens istnienia. Duma nad ludzką kondycją, religią, szuka absurdów życia i stara się dojść do prawdy – jakiejś, jakiejkolwiek.
„Gunnar szuka Boga” to dobry materiał na uduchowioną komedię obyczajową, ale filmowi Jensena przyświeca zupełnie inne przesłanie. Gdzieś pod cyniczną, dowcipną powłoką kryją się własne prawdy, mini-prawdy i pół-prawdy konsekwentnie przemycane na ekran. Wieńcząca film nowa wersja przeboju Depeche Mode pt. „Personal Jesus” nie jest przypadkowa – reżyser robi wszystko, by stać się naszym duchowym przewodnikiem. Pytanie tylko, kto mianował go naszym własnym Jezusem?