Trwa ładowanie...

CBA: "prowadzimy czynności w PISF"

Centralne Biuro Antykorupcyjne przyznaje, że prowadzi czynności analityczno- informacyjne w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej (PISF). Rzecznik PISF: - Czynności te nie stanowią kontroli doraźnej.

Radosław Śmigulski, dyrektor PISF, na 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni
Radosław Śmigulski, dyrektor PISF, na 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Źródło: EAST_NEWS
d1dnj4p
d1dnj4p

WP dowiedziała się, że agenci CBA prowadzą czynności w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej (PISF).

CBA potwierdziło tę informację w mailu do nas:

"Informuję, że w przedmiotowej sprawie Centralne Biuro Antykorupcyjne prowadzi czynności analityczno-informacyjne. Czynności są w toku i dopiero po ich zakończeniu Biuro będzie mogło ewentualnie udzielić więcej informacji".

Więcej CBA nie ujawnia.

d1dnj4p

PISF wydał w tej sprawie oświadczenie. Aleksandra Świerczewska, rzecznik PISF, napisała:

"W związku z artykułem, który ukazał się w serwisie Wirtualna Polska pt. "CBA: "prowadzimy czynności w PISF" - Polski Instytut Sztuki Filmowej informuje, że czynności analityczno-informacyjne prowadzone przez CBA trwają od lipca 2020 roku, zarówno w PISF jak i w innych podmiotach branży filmowej. Czynności te nie stanowią kontroli doraźnej, co insynuują autorzy artykułu. Przez cały ten okres Instytut przekazuje informacje niezbędne dla prowadzonych przez CBA analiz.".

Kadencja Radosława Śmigulskiego kończy się za dwa miesiące. Ma być ogłoszony konkurs, a nowy dyrektor wybrany do 7 grudnia. Śmigulski dyrektorem jest od 2017 roku. Jego kadencja podzieliła środowisko. Z jednej strony PiSF, dzięki współfinansowaniu, przyczynił się do sukcesu takich filmów jak "Boże ciało" Jana Komasy, "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego czy "Śniegu już nigdy nie będzie" Małgorzaty Szumowskiej. Polskie filmy są obecne na światowych festiwalach, skąd przywożą nagrody.

Z drugiej krytycy mówią, że Śmigulski jest zbyt wpływowy, bo to on decyduje, komu dać pieniądze – a budżet instytucji to około 250 mln zł – a komu nie. Finansowania nie dostało np. "Wesele" Wojtka Smarzowskiego, a izraelski reżyser Barak Heymann, twórca filmu dokumentalnego "Dani Karavan. Bez taryfy ulgowej" musiał zwrócić dotację 256 tys. zł, bo Śmigulski uznał film po kolaudacji za "manifest polityczny". Z kolei prawicowa dokumentalistka Ewa Stankiewicz (m.in. "Krzyż", "Stan zagrożenia") dostała 5 mln zł dotacji.

- Instytut pod moim zarządem jest instytutem bardzo pluralistycznym - zapewnił Śmigulski w czasie niedawnego posiedzenia sejmowej komisji kultury.

Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski

d1dnj4p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1dnj4p