Charlotte Gainsbourg o swoim nowym filmie "Pasażerowie nocy"
Pokazywany na Berlinale film Mikhaëla Hersa "Psażerowie nocy" trafi do polskich kin już 7 października. O kulisach produkcji opowiada laureatka Złotej Palmy w Cannes - Charlotte Gainsbourg.
Co najbardziej spodobało Ci się w scenariuszu "Pasażerów nocy"?
Wybieram filmy na podstawie przeczucia, bez dogłębnej analizy ich struktury, zwrotów akcji, czasu i tak dalej. Czytam scenariusze jak nowicjusz. I albo mnie wciągają, albo nie. W tym przypadku zostałam totalnie wciągnięta w tę historię! Patrząc wstecz, myślę, że poruszyło mnie ciepło scenariusza, relacje matki z dziećmi, upływający czas, wrażliwość w opowiadaniach i opisach... Piękno i poezja tego projektu jest rezultatem jego delikatności. Byłam też podekscytowana powrotem do lat osiemdziesiątych. Później bardzo spodobały mi się też poprzednie filmy Mikhaëla Hersa [reżyser filmu], które obejrzałam po przeczytaniu scenariusza. Jego osobowość wydała mi się bardzo intrygująca.
Jak przebiegała Wasza współpraca?
Mikhaël jest dość nieśmiały i podczas naszego spotkania nie mówił zbyt dużo. Właściwie nie jestem pewna, czy "nieśmiały" to dobre słowo. Bardziej chodzi o to, że Mikhaël jest ekscentrykiem.
Na planie musieliśmy się lepiej poznać i dotrzeć, ale raczej nie musieliśmy dużo rozmawiać. Czułam, że nadajemy na tych samych falach. Nie oznacza to, że mamy taką samą wrażliwość, ale jeśli chodzi o moją bohaterkę, zdawało się, że rozumiemy się doskonale. Łączyła nas pewna więź.
Jak dopasowałaś do siebie postać Elisabeth?
Elisabeth nie wywodzi się ani z klasy robotniczej, ani z uprzywilejowanej czy rodziny intelektualistów. Nie widziałam w tej postaci zbyt wielu odniesień do mojej osoby, ale to właśnie ten brak podobieństw mnie zainteresował. Bardzo zafascynował mnie też nieznany dla mnie wcześniej XV Dzielnica Paryża ze swoimi wieżowcami z lat 70. Na początku chciałam dowiedzieć się, czy Mikhaël to jeden z tych szalenie skrupulatnych filmowców, jeśli chodzi o dialogi, czy też mam możliwość nieco zmienić kwestie swojej postaci. Okazało się, że prawdziwa jest ta druga opcja. Mikhaël wydawał się nawet zaskoczony moim pytaniem. Myślę, że przede wszystkim chciał, żebym czuła się komfortowo w swojej roli.
Pokochałam sposób, w jaki Mikhaël przywiązywał się do poszczególnych drobiazgów, tak jak w scenie, gdy Elisabeth przygotowuje śniadanie i pali papierosa. Takie momenty mówią wiele o jego talencie. Przyciąga naszą uwagę drobiazgami, rutynowymi czynnościami, kilkoma kwestiami, które można łatwo przeoczyć, ale które dodają całemu filmowi głębi dzięki wyczuciu szczegółów i rytmu. Na początku filmu Elisabeth wydaje się być przytłoczona, ciągle płacze, ale to właśnie moment, gdy czujemy, że odzyskała spokój ducha i zaczęła akceptować swoje życie.
PASAŻEROWIE NOCY - zwiastun, w kinach od 7 października
Jak udało Ci się cofnąć do czasów, które obejmowały Twoje nastoletnie lata?
Na początku dzięki kostiumom oraz fryzurze mojej postaci. Mikhaël miał bardzo silnie ugruntowaną opinie na temat drobnych szczegółów, co bardzo mi się podobało. Na przykład, wspólnie doszliśmy do wniosku, że doczepimy mi włosy, aby były gęstsze niż moje naturalne.
Ważnym elementem był też wystrój mieszkania Elisabeth. Kiedy dotarłam na plan, zobaczyłam, że jest pełen przedmiotów z lat osiemdziesiątych, które niekoniecznie są widoczne na ekranie. Nadało to filmowi stylu, który nie był przedstawiony na kartach scenariusza. Cała ekipa była zachwycona scenografią, która przypominała nam dzieciństwo i nastoletnie lata. Mikhaël postawił na połączenie dwóch kolorów: pomarańczowego i brązowego, pozostając przy tym po stronie realizmu, nie popadając w karykaturę. Sceny w mieszkaniu, kręcone w studio, naprawdę były czasem, w którym w pełni zagłębiłam się w swoją postać. Jeśli chodzi o autentyczność prezentowanych czasów, to sceną, której najbardziej się bałam była ta prezentująca urodzinowe tańce z moimi współpracownikami ze stacji radiowej. Ciągle powtarzałam Mikhaëlowi, że poza wolnym tańcem nie mam pojęcia, jak ludzie tańczyli w latach osiemdziesiątych! Mikhaël kazał nam po prostu improwizować, ponieważ najważniejsze było to, że Elisabeth jest szczęśliwa w tym momencie.
Elisabeth jest bardzo powściągliwa, jednak nie ukrywa swoich uczuć.
Właśnie to bardzo lubię w mojej postaci: jest bardzo szczera i otwarta, jeśli chodzi o emocje, nie jest w żadnym stopniu wyrachowana. Nawet w swoich relacjach z mężczyznami otwarcie okazuje, co leży jej na sercu. Mam wrażenie, że łatwo jest zrozumieć targające nią uczucia. Jej nieśmiałość mogłaby sprawić, że chciałaby się gdzieś zaszyć, ale ona taka nie jest. Nie boi się okazywać zdenerwowania i ledwo skrywa łzy przed dziećmi. Do zbudowania tej postaci wykorzystałam własną nieśmiałość i słabości.
Reżyser Mikhaël Hers skupia się na życzliwości ludzi, a nie na konfliktach między nimi.
Czytając scenariusz lub będąc na planie nie rzuciło mi się to w oczy, ale gdy oglądałam film było to wręcz namacalne! Czułam się, jakbyśmy byli w dramacie epickim, szczególnie w pierwszej części filmu, z zakończeniem małżeństwa Elisabeth, ciągłymi problemami związanymi z pracą i pieniędzmi. Te ciężkie doświadczenia życiowe budują moją postać, jednak ostatecznie nie są tym, co widzisz na ekranie. Wszystko kręci się wokół uczuć, pomocy, emocji, ale bez patosu. Mogłoby się to wydać sentymentalne, gdyby nie subtelność i rozsądek Mikhaëla.
Jak przebiegała Twoja współpraca na planie z aktorami - Quito Rayonem Richterem, Megan Northam i Noée Abitą?
Z grającymi moje dzieci Quito i Megan miałam świetne relacje. Można by pomyśleć, że musieliśmy spędzić w swoim towarzystwie dużo czasu, żeby stworzyć tak bliską więź rodzinną, która nie wydawałaby się udawana. Wszystko jednak ułożyło się bardzo naturalnie. Byłam poruszona obserwowaniem młodych aktorów dopiero rozpoczynających swoją karierę, ich radości z przebywania na planie i stawiania pierwszych kroków w branży. Quito i Megan byli pod wrażeniem dosłownie wszystkiego. Wszystko było dla nich nowe. Była w tym jakaś magia, szczególnie gdy wiedziało się, że mają ogromny potencjał. Quito jest rozbrajający w swojej niezdarności i niewinności oraz we wszystkich tych emocjach, które zaczyna odczuwać na samym początku. Ta bardzo krucha chwila dojrzewania naprawdę ma dla mnie jakieś znaczenie, ta ukryta w niej niejednoznaczność, niedopowiedzenia i młodzieńcza śmiałość, która nie trwa zbyt długo. Scena, w której po raz pierwszy jest z Talulah jest tak realistyczna, że można się poczuć prawie tak, jakbyśmy byli w jego ciele. Noée Abita, która wciela się w rolę Talulah, była bardziej doświadczona i nie tak nieśmiała. Byłam bardzo poruszona jej osobowością i wrażliwością, a także jej postacią, lecz dokładałam wszelkich starań, żeby zachować w tajemnicy uczucie i emocje, jakie żywi do niej Elisabeth.
Rozpoczęłaś swoją karierę bardzo młodo, właściwie w latach osiemdziesiątych.
Najprawdopodobniej dlatego tak mnie to wszystko poruszyło. Naprawdę miałam poczucie, że rozumiem, przez co przechodzą nasze postaci i przypomniałam sobie czasy, gdy marzyłam o karierze aktorskiej, nie mając odwagi komukolwiek tego wyjawić. Wiedziałem, że nakręcenie Złośnicy nie było gwarantem długiej kariery. To bardzo niebezpieczny okres, kiedy łatwo można stracić pewność siebie. Jest się podatnym na zranienia. Po każdym ujęciu można było dostrzec, że Quito i Megan są trochę zagubieni, jeśli nie dostają od Mikhaëla żadnych wskazówek. Dawali z siebie tak wiele, że nie potrafili spojrzeć na to wszystko z dystansu. Najbardziej poruszającą dla mnie sceną jest scena motocyklowa z Quito. Nakręciliśmy ją na końcu i czułam, jak bardzo dotknęło go zakończenie ujęć, ponieważ sama miałam podobne uczucia na początku swojej kariery: utrata koncentracji i codzienne odwiedziny na planie, w którym się dosłownie zakochałeś. Nie rozmawialiśmy o tym zbyt długo, ponieważ Quito nie jest zbyt wylewny, jednak można to było dostrzec.
Jakie miałaś wrażenia po obejrzeniu filmu?
Przede wszystkim zaskoczyło mnie to, jak bardzo film przypomina samego Mikhaëla. To zaskakujące dzieło, napędzane oryginalnym, rzadko spotykanym spojrzeniem na świat. Chociaż od tamtej pory regularnie wymienialiśmy się wiadomościami, nadal nie jestem bliżej zrozumienia jego ujmującej, choć tajemniczej osobowości!
WP Film na: