Cywil, który pokonał sowietów

W środowisku filmowym panuje przekonanie, że najlepsze scenariusze pisze samo życie. Jest to jak najbardziej słuszne stwierdzenie, jednak gdyby tylko kierowano się tą przesłanką, urozmaicenie repertuaru kinowego byłoby znacznie ograniczone. W większości przypadków treści filmów oparte są na fantazjach scenarzystów i w realnym świecie nie miałby one pokrycia. Dzięki temu filmowcy są w stanie zaspokoić pragnienia nawet najbardziej wybrednego widza. Fikcja daje nieograniczone pole popisu, w przeciwieństwie do wydarzeń prawdziwych.

29.10.2008 12:52

W pierwszym przypadku można puścić wodzę fantazji, nie zastanawiając się zbytnio nad tym co się pisze. Inaczej jest z rzeczywistymi faktami, które często ciężko ubrać w filmowe wdzianka. Nie zawsze filmowcy potrafią przenieść prawdziwe wydarzenia do postaci scenariusza, a później na ekran kinowy. Na szczęście są tacy, którym przychodzi to z łatwością, dzięki czemu o ważnych wydarzeniach z przeszłości możemy się dowiedzieć nie tylko z grubostronicowych ksiąg.

Berliński reżyser Michael Igor Peschkowsky, przyjął pseudonim Mike Nichols co z pewnością ułatwiło mu życie w świecie Hollywood. Swoją karierę artystyczną rozpoczął od aktorstwa, jednak z czasem przemianował się na reżysera co dało mu sławę i uznanie. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, u progu początku swojej przygody z wielkim kinem, stworzył dwa wielkie dzieła.

„Kto się boi Virgini Woolf” i „Absolwent” na stałe zapisały się w historii kinematografii. Podczas swojej długiej kariery jego filmy otrzymywały nominacje do Złotych Globów, Emmy, BAFTY, a nawet Oskarów, jednak tego wymarzonego w kategorii najlepszy reżyser nie udało mu się jeszcze zdobyć.

Najnowszy film „Wojna Charliego Wilsona” jest dramatem politycznym opartym na autentycznych wydarzeniach. Opowiada historię prawdziwą, która wydarzyła się na w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku. W rolach głównych obsadzono aktorów z najwyższej hollywoodzkiej półki, których nazwiska dawno znalazły się w alei gwiazd. Tom Hanks oraz piękna Julia Roberts, z którą Nichols współpracował podczas kręcenia „Bliżej”, jak zwykle pokazali najwyższy poziom i udowodnili swoją wielką klasę.

Na uznanie zasługują także aktorzy drugoplanowi, którzy idealnie uzupełniali tło filmu. Amy Adams zapomniała już o swojej wpadce w „Zaczarowanej”, udowadniając wszystkim, że jest pełnowartościową aktorką. To samo się tyczy Philipsa Hoffmana („Capote”), który swoją barwną postacią wprowadził sporo pozytywnych fluidów.

Historia przedstawiona w filmie oparta została na faktach, o których z pewnością nikt z nas nigdy nie słyszał. Tytułowym Charlie Wilsonem (Tom Hanks) jest amerykański kongresmanem stanu Texas. Jego sposób życia, ciągłe imprezowanie, popijanie i zabawy z dziewczynami nie świadczą o… zajmowanym stanowisku. To jaki jest nie przeszkadza mu w byciu patriotą i walką o ukochany kraj. Akcja filmu jest odtworzeniem wydarzeń, które doprowadziły głównego bohatera do odznaczenia Medalem Honoru – po raz pierwszy w historii USA cywil otrzymał takie wyróżnienie.

Początek lat osiemdziesiątych XX wieku, sowieckie wojska przeprowadzają zbrojną inwazję na tereny państwa Afganistan. Jest to bardzo nie równa walka, do której nie oficjalnie przyłączyli się Amerykanie, jednak ich pomoc ma znaczenie bardziej symboliczne. Niski budżet na wywiad CIA, brak poparcia w rządzie oraz oferowane wsparcie zbrojeniowe jest tylko kroplą w morzu potrzeb i ma się nijako do potęgi Radzieckiej Armii Czerwonej.

Charlie, przy wsparciu jednej z najbogatszych kobiet Ameryki, Joanne Herling (Roberts) postanawia zmienić obraz zaistniałej sytuacji. Szuka dodatkowych środków na dofinansowanie afgańskich żołnierzy, aby powstrzymać komunistyczną tyranię.

Dzięki swojej prywatnej wojnie kwotę 5 milionów dolarów, przeznaczonych na akcję w strefie walk, udało mu się zwiększyć do bagatela 1 miliarda dolarów. Innym ważnym osiągnięciem było zjednoczenie trzech zwaśnionych ze sobą narodów, które stanęły po jednej stronie, wspólnej walce o wolność. Palestyńczycy, Egipcjanie oraz Izraelczycy stali się kompanią braci, zapominając o tym co ich wcześniej poróżniło. Dokładając do tego dyplomatyczną i gospodarczą pomoc Stanów Zjednoczonych, akcja miała przesądzony finał.

Najnowszy film Mika Nicholsa może jest tylko cieniem jego poprzednich dzieł, jednak nie oznacza to, że nie jest warty zobaczenia.

„Wojna Charliego Wilsona” to dobry film biograficzny o człowieku, który dokonał wielkiej rzeczy, będąc początkowo szarym, mało znaczącym kongresmanem. Ukazana jest bezsensowność i okrutność wojny, która w większości przypadków tak naprawdę nie daje nic, a pociąga za sobą ogromne konsekwencje. Na polu bitwy oprócz militarnego sprzętu i żołnierzy znajdują się zwykli, niewinni ludzie, którzy marzą o bezpieczeństwie i spokoju dnia codziennego. Rządy potrafią wydawać zatrważające kwoty pieniędzy na idiotyczną wojnę, a nie są wstanie przeznaczyć jedną setną tej puli na wybudowanie szpitali i szkół. Dla większości liczą się tylko zyski i wpływy, reszta nie ma najmniejszego znaczenia. Przykład takiego zachowania przedstawiony został właśnie w tym filmie.

Twórcy pozbawili całą opowieść jakichkolwiek emocji, poddając ją pod osąd widzów, którzy z pewnością zrobią to należycie. Naświetlili sprawy, o których nieliczni mogli wiedzieć.

Dużym atutem „Wojny Charliego Wilsona” jest obsada aktorska, z której żadna osoba nie zawiodła. Bohater całej opowieści żyje do dnia dzisiejszego i odpoczywa gdzieś na zasłużonej emeryturce. Pozostały mu wspaniałe wspomnienia i przekonanie, że jeden człowiek z dużym samozaparciem może dokonać niesamowitych rzeczy. Oby każdy z nas miał tyle siły w dążeniu do zamierzonego celu. Po tym filmie ta moc z pewnością się odnajdzie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)