Grindhouse vol. 2. Planet Terror (Grindhouse)

Najnowszy film twórcy "Desperado" i "Sin City". Takim hasłem reklamowany jest obraz "Grindhouse: Planet Terror (Grindhouse vol. 2)". Nieco pechowe porównanie, ponieważ Robert Rodriguez, o którym mowa, wybrał bardziej drastyczną stylistykę.

28.10.2007 03:17

Kto spodziewa się estetycznej uczty rodem z "Sin City" będzie zawiedziony. Podobnie nie mamy tu gorącej dynamiki "Desperado". "Planet Terror" najbliżej chyba do "Od zmierzchu do świtu" i to tych końcowych scen. Jeszcze bardziej produkcja kojarzyć może się z osobliwą, nieco obrzydliwa formułą kinowych popisów Roba Zombie. Podczas seansu krew leje się hektolitrami, a bebechy walają się dosłownie wszędzie. Do tego dochodzą eksplodujące śluzem pęcherze, amputacje, odpadające jądra i inne mało apetyczne sceny. Spożywanie posiłków w kinie jest zatem wielce niewskazane.

Jeśli komuś jednak niestraszne taplające się w płynach ustrojowych flaki, powinien się całkiem nieźle bawić. Oczywiście, jeśli potrafi odbierać sztukę na pewnym poziomie absurdu. Gdybyśmy bowiem chcieli logicznie i na sucho oceniać "Planet Terror", film Rodrigueza okaże się po prostu kretyński. Kiedy jednak zgodzimy się na proponowana przez mistrza konwencję, ubawimy się przednio. Reżyser potrafi być bardzo zabawny, a jego prztyczki w zadarty nos wszechmocnej Ameryki niezwykle trafne. Do tego dochodzi jak zwykle bohaterski Bruce Willis (co prawda w epizodycznej roli, ale zawsze) oraz Rose McGowan, która aktorką może wybitną nie jest, ale ma inne zalety.

"Planet Terror" z pierwszą częścią "Grindhouse" ("Death Proof"), za którą odpowiadał Quentin Tarantino ma niewiele wspólnego. Na pewno obydwu artystów inspirują horrory klasy B, choć inne ich gatunki. Tak jeden, jak i drugi należą ponadto do garstki filmowców, którzy w swoich obrazach doskonale operują muzyką. Twórca "Pulp Fiction" jest niemniej reżyserem zdecydowanie bardziej błyskotliwym i proponuje kino lżejszego kalibru.

Jeszcze jedna rzecz na pewno łączy panów Rodrigueza i Tarantino, mianowicie zamiłowanie do kobiet, ich ciał i krągłych kształtów. Płeć piękną wielbią oni niczym boginie na szczycie Olimpu, co jednak najważniejsze, jak nikt potrafią ową miłość przelać na ekran. Chociażby dla kobiecych ud, które pobłyskują między strumieniami krwi warto wybrać się do kina.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)