Grzech pierwszy: strach przed światem

Sąsiedzkie dźwięki“ jest jak thriller, w którym najbardziej przeraża nie to, co widzimy, ale to, czego uparcie się domyślamy. Filmowe brazylijskie osiedle jest bardzo spójne – i pod względem kolorystycznym i architektonicznym. W pięknych, często symetrycznie komponowanych kadrach urzekających piaskową kolorystyką czai się jednak strach. We współczesnym, miejskim labiryncie ożywają społeczne podziały i rosną w siłę klasowe niepokoje. Kleber Mendonça Filho tworzy w „Sąsiedzkich dźwiękach“ zarówno przeżarty intymnością portret społeczności, która zamykając się za bramami strzeżonego osiedla odcięła się od rzeczywistości, jak i krajobraz rozciągającego się po horyzont pola bitwy, gdzie bogaci ścierają się z biednymi, a lękliwi ocierają o odważnych.

15.03.2013 10:55

Debiutujący w długim metrażu Filho zachwyca umiejętnością sprawnego prowadzenia narracji, dbałością o audiowizualne elementy filmu i tempo wprowadzania widzów w osiedlowy świat przedstawiony. Filho przygląda się ludziom i podsłuchuje ich. Przekracza granice intymności, ale nie zachowuje się jak słoń w składzie porcelany. Jest skupiony i zdystansowany, dlatego jego zmysły rejestrują szybciej, a on sam zdaje się dostrzegać najdrobniejsze rysy na gładkim wizerunku, jaki wytworzyła dla siebie brazylijska klasa średnia. Jej priorytety? Czystość, porządek i bezpieczeństwo rozumiane jako izolacja od świata. Widzieliśmy już takie obrazki. Przypomnijmy sobie Giorgosa Lanthimosa i jego okrutnego „Kła“ (2009) czy brutalną „Zonę“ (2007) Rodrigo Plá. Kto przychodzi na myśl pierwszy? Nie ma to większego znaczenia, bo poczucie życia w królestwie strachu z biegiem lat i tak zyskuje rangę uniwersalnego przeżycia.

Filho rozkłada je na czynniki pierwsze jakby był terapeutą, który poddaje zbiorowej psychoanalizie całe społeczeństwo. Pozwala mu śnić o bezpiecznej oazie w centrum miasta, a potem powoli wprowadza w nią koszmarne wątki, które chorobliwie infekują słodkie marzenie. Wieści o aktach przemocy docierają do uszu wrażliwych na dźwięki mieszkańców osiedla bardzo szybko i skłaniają ich do przyjęcia usług jednej z firm ochroniarskich. Mrok wkrada się wówczas w świat przedstawiony nie tylko pod postacią metafory. Z taką samą uwagą, z jaką obserwowaliśmy poranne rytuały bohaterów, podsłuchiwaliśmy ich uszczypliwe uwagi wobec siebie nawzajem i byliśmy świadkami lokalnych kłótni zaczynamy przypatrywać się nocnemu życiu ochroniarzy. Reżyser wprowadza nas w nie z równą, co wcześniej precyzją i udowadnia, że podziały, różnice i kontrasty to kluczowe słowa, którymi można dowolnie żonglować mówiąc o Brazylii.

Opisana przez Filho rzeczywistość pęka i się mnoży – na rzeczywistość nocy i dnia, tego, co publiczne i co powinno zostać prywatne, najlepiej zamiecione pod dywan. Schowane w miejscu, gdzie zakopujemy niechciane wspomnienia – także te dotyczące przeszłości znaczonej niesprawiedliwymi, ale nieuniknionymi społecznymi podziałami. Pamięć o nich wisi w gęstym, brazylijskim powietrzu i jest zbyt ciężka do zniesienia. Z ciężarów lubimy się jednak otrząsać, a o podziałach zapominać. Najlepiej nam to wychodzi, gdy trzymamy się środka grupy, a nie wędrujemy po jej obrzeżach. Dokładnie to robią bohaterowie filmu Filho – izolują się od kontaktu z innymi, choć zbyt często (i na szczęście) są zmuszeni do konfrontacji z „sąsiadami” i dokonywania redefinicji swoich stereotypowych poglądów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)