Jakże długa jest droga do tego, by zostać dobrym człowiekiem
A jednak czasem zdarzają się wyjątki, czasem tak niewiele potrzeba, aby zaistniała w nas swoista metamorfoza, która będzie miała istotny wpływ na całe nasze życie. Czasem zwykły przypadek może sprawić, choć te, jak mówią nie istnieją, a może przeznaczenie, że w skradzionym samochodzie pojawi się dziecko…
Bez wątpienia można stwierdzić, że długa lista nagród, które uzyskał ten film na czele z najwyższym wyróżnieniem w postaci Oscara, jest nie tylko w pełni zasłużona, ale i godna podkreślenia przy całej jego prostocie i wyjątkowym kolorycie emocjonalnym i uczuciowym.
Aby jednak go zrozumieć warto przede wszystkim rozszyfrować tytuł. Słowo tsotsi oznacza miejskiego przestępcę, ulicznego opryszka z zamieszkałych przez czarnoskórą ludność terenach RPA. To dzięki niemu, dzięki Tsotsi, dzięki bezimiennemu z murzyńskiego getta jesteśmy świadkami tego wszystkiego, czego słowo ludzkie nie wypowie, nie opisze, co tak naprawdę trudno zrozumieć. To trzeba poczuć, dotknąć sercem, ogarnąć duszą, poznać i zobaczyć.
Tylko wtedy „Tsotsi” nie będzie tylko filmem, ale szczególną pod każdym względem wzruszającą opowieścią o przemianie, o dotykaniu dobra, o naprawianiu zła. O tym, jak przepędzić demony… dzieciństwa, które całkiem przypadkiem może odkupić niewinne dziecko. Nie ma tu znanych nazwisk, nie ma aktorów, o których byśmy słyszeli i choć nie ma tego wszystkiego, nic złego się nie dzieje, bo i tak jest pięknie i wyjątkowo.
Chciałbym takie filmy oglądać częściej, chciałbym, aby dzięki niewielkiemu wysiłkowi powstawało kino niezwykłe, ujmujące, pełne ciepła i wzruszenia. Być złym i wydobyć się otchłani, być złym i odkryć w sobie promień Słońca, która nagle sprawił, że coś w środku drgnęło.
Istotnym elementem tego obrazu jest muzyka. Ten szczególnego rodzaju hip-hop, a raczej Kwaito prowadzi nas przez getto, podkreśla smutek i rozterki, łzy i wzruszenie. Jednocześnie jest bardzo rytmiczna, melodyjna tworząc wyjątkowy pod każdym względem nastrój. I to właśnie ona nadaje rytm obrazowi, który do łatwych nie należy i w tym cała jego wielkość.
Duża w tym zasługa również naszego rodaka Piotra Fudakowskiego, twórczego i kreatywnego producenta filmu, który swoją osobą, swoimi pomysłami wspierał reżysera. One wszak narodziły się pod Tatrami, gdzie wychował się Fudakowski, tu powstawał scenariusz i tu określonego kształtu nabrał film „Tsotsi”.
Teraz niech przemówi on sam zabierając widza w wyjątkową pod każdym względem podróż, pełną radości, miłości i wzruszenia.