Pół ''Bagnetu na broń'' wystarczyło
Urodził się 6 września 1937 roku. Ponieważ wszyscy zachwycali się jego talentem plastycznym, początkowo planował zostać nie aktorem, lecz architektem. Na egzaminie do krakowskiej szkoły teatralnej znalazł się właściwie przez przypadek, by dotrzymać towarzystwa koledze, z którym występował w szkolnym kabarecie, Markowi Walczewskiemu.
- Umiał tylko pół „Bagnetu na broń” i modlił się, żeby o więcej nie pytali - wspominała w Gazecie Wyborczej Elżbieta Bińczycka, jego żona.
To najwyraźniej wystarczyło i jego nazwisko znalazło się na liście przyjętych. - Granie na pewno dużo go kosztowało, bo był człowiekiem nieśmiałym, musiał wydzierać z siebie to wszystko, co pokazywał na scenie – dodawała. Nieszczęśliwa miłość Jeszcze na studiach poznał kobietę, która zupełnie zawróciła mu w głowie, Aleksandrę Górską. Po ukończeniu studiów oboje wylądowali w Teatrze Śląskim w Katowicach.
Niestety, dziewczyna pozostała obojętna na jego zaloty i złamała Bińczyckiemu serce, wychodząc za innego kolegę z pracy, aktora Andrzeja Szajewskiego.
To był dla niego prawdziwy cios. Rozpaczał długo, aż wreszcie znalazł pocieszenie w ramionach innej pięknej artystki, Elżbiety Willówny.