''Autentycznie cielęcy temperament''
Realizacja „Noża w wodzie” była obwarowana licznymi trudnościami – nie zawsze dopisywała pogoda, warunki pracy okazały się iście spartańskie, a w mazurskim jeziorze wylądował nie tylko nóż, ale i... kamera.
Największy jednak problem miał Polański właśnie z Umecką, śliczną amatorką, którą zatrudnił ze względu na warunki fizyczne, sądząc zapewne, że „jakoś to będzie”. Nie było.
- Krzyż Pański i podczas zdjęć, i poza planem, mieliśmy z moim basenowym odkryciem, Jolantą Umecką – pisał później Polański w swojej autobiografii, nawet po latach poirytowany zachowaniem dziewczyny.
- Przede wszystkim nie umiała pływać. Frykowski usiłował zorganizować jej przyspieszony kurs, ale to była strata czasu i musieliśmy zaangażować dublerkę. Jeśli chodzi o jej grę, to rzecz polegała nie tylko na braku doświadczenia, to przewidziałem z góry. Najbardziej irytowało mnie, że nawet w najprostszych ujęciach miałem do czynienia z osobą, która nie potrafiła zapamiętać swoich kwestii, miejsca, gdzie ma stanąć, momentu, kiedy ma zdjąć słoneczne okulary. Jeszcze bardziej denerwowała mnie jej absolutna bierność. Naturalność, brak wszelkiej sztuczności, które tak mi początkowo zaimponowały, okazały się przejawem autentycznie cielęcego temperamentu...