Trwa ładowanie...
katarzyna figura
11-12-2008 16:45

Katarzyna Figura: Być jak Buster Keaton...

Katarzyna Figura: Być jak Buster Keaton...Źródło: AKPA
dn5xuf3
dn5xuf3

Katarzynę Figurę możemy podziwiać ostatnio na ekranach kin w prześmiesznej komedii Sławomira Kryńskiego „To nie tak jak myślisz, kotku”. Aktorka, która jak mało kto potrafi rozbawić widzów do łez, wyznaje, że jej sposobem na komedię jest – dramat, a idealnym wzorcem komediowym - Buster Keaton - komik, który nigdy się nie uśmiechał. Z Panią Katarzyną Figurą rozmawiamy o komedii, winie, Nowym Jorku i pociągu do Hollywood.

**

Nasza rozmowa odbywa się w oryginalnej scenografii. Siedzimy w Pani restauracji, gdzie otaczają nas regały z winem. Można się poczuć jak w bibliotece, pełnej cennych woluminów. Przypominam sobie jak Marek Kondrat – wybitny koneser tego trunku – powiedział, że wino to nie alkohol, lecz cywilizacja...**

dn5xuf3

Marek świetnie to ujął. Dla mnie wino to styl życia, przyjemność i komfort. Nie postrzegam wina jako alkoholu, choć wiem, że nie jest pozbawione procentów. W mojej diecie, związanej z nowym stylem życia, który prowadzę od 10. miesięcy, nie ma żadnego alkoholu poza winem. Nawet moja trenerka, która z wykształcenia jest dietetykiem, uznała, że jeden-dwa kieliszki wina dziennie, szczególnie przy jedzeniu, nie są zabronione. Poza tym wino to także rodzaj sztuki. Sprzyja konwersacji, buduje harmonię i spokój ducha.

**

No i zapewnia długowieczność i młodość! Co prawda zupełnie niedawno udało się to potwierdzić naukowo, ale świadomość cudownych właściwości, zwłaszcza czerwonego wina, towarzyszyła ludziom od wieków.**

dn5xuf3

Ja to wiem, dlatego wykorzystuję wino, nie tylko jako napój. Niedawno byłam w SPA niedaleko Barcelony, gdzie podczas zabiegów zastosowano na mnie całą linię kosmetyków na bazie wina. Podgrzewano specjalne tampony, nasączone miąższem pozostałym po fermentacji wina, z których miałam robione okłady na całe ciało. Totalna detoksyzacja, w dodatku bardzo przyjemna (śmiech).

**

Wspomniała Pani o nowym stylu życia. Rozumiem, że zapoczątkował go „Taniec z gwiazdami”...**

dn5xuf3

Owszem, postanowiłam, że do „Tańca z gwiazdami” schudnę i pokażę się z jak najlepszej strony. Zaczęło się więc banalnie. Jednak moja przygoda z tym programem, razem z treningami, trwała zaledwie pięć tygodni. Po tym czasie znów mogłam przybrać na wadze, a jednak tak się nie stało. Fakt, że od lutego wciąż utrzymuję dobrą kondycję fizyczną i psychiczną, uważam za duże osiągnięcie.

**

Co Pani robi, aby utrzymać tak doskonałą figurę?**

dn5xuf3

Wstaję wcześnie rano i jadę na siłownię „Holmes Place”. Kiedy poćwiczę odpowiednio długo, odczuwam satysfakcję jakbym weszła o własnych siłach na Mont Everest. Na początku oczywiście jest pod górkę, ale końcowy efekt wszystko mi rekompensuje. Poza tym mobilizuje mnie moja trenerka Maja – bardzo egzotyczna mistrzyni świata w fitness 2002 - która stoi nade mną z batem. Obiektem moich ataków treningowych jest zwłaszcza środkowa część figury (śmiech). Dodatkowym bodźcem motywacyjnym jest fakt, że treningi są opłacone z góry. Tłumaczę to sobie tak, że jak pójdę na trening to nie stracę własnych pieniędzy, a przy okazji schudnę (śmiech).

**

Figura figurą, ale jeść trzeba. Klasyk sztuki kulinarnej Anthelme Brillat-Savarin w „Fizjologii smaku” napisał – „Deser bez sera jest jak piękna kobieta bez oka”. Co najbardziej smakuje Katarzynie Figurze? Czy ma takie smaki, które wodzą ją na pokuszenie?**

dn5xuf3

Wino, ryby, owoce morza...i wszystko, co zielone. Kocham warzywa, nieco mniej owoce, które jadam na ogół rano. Generalnie kuszą mnie kolory.

**

Czy są takie smaki z dzieciństwa, które cały czas Pani towarzyszą?**

Bardzo często gości na moim stole rosół według receptury babcino-maminej. Moje dzieci w sezonie zimowym na śniadanie dostają rosół zamiast mleka. Widząc to Kai stuka się w głowę i mówi, że......jestem wariatką (śmiech). Ale rosół się sprawdza! Taki gorący bulion doskonale rozgrzewa organizm młodego człowieka, zabezpiecza go i daje mu energię. Moim zdaniem to bardzo smaczne lekarstwo prewencyjne.

dn5xuf3

**

Jest Pani mamą trójki dzieci – Aleksandra, Koko i Kaszmir. Niektóre kobiety twierdzą, że urodzenie dziecka to przeżycie metafizyczne. Czy Pani też tak uważa?**

Tak, zwłaszcza, że urodziłam trójkę dzieci. Nie chciałabym nikogo obrazić, ale mam takie poczucie, że bez urodzenia dzieci czułabym się jako kobieta nie do końca spełniona. Dzieci są dla mnie kotwicą bezpieczeństwa. Dzięki nim wiem, że nie mogę zrezygnować z siebie, z życia, z pracy. Nie mogę się poddać, ani pozwolić sobie na słabość, bo one mnie stale potrzebują. W takich okolicznościach nawet stany niepokoju i depresji natychmiast znikają. Dzieci wyznaczają, co robić.

**

Wychowując dzieci stawia Pani na zasady, czy improwizację?**

Nie jestem zasadnicza. Lubię chwile improwizowane, szczęśliwe, wariackie. Zachwyca mnie dziecięca imaginacja. Zresztą, bardzo często podpatruję zachowanie i gesty moich dzieci, aby potem wykorzystać je na scenie. Na przykład Kaszmir była niezwykłą inspiracją do roli Zielonej Kobiety w „Peer Gyncie”. W pewnym momencie nie wiadomo, czy Zielona to dziecko czy dorosła osoba, taka stara-malutka. Poza tym, zarówno Koko jak i Kaszmir, lubią być aktorkami. Najchętniej występują w roli mamy - chodzą w moich butach i apaszkach. Ich dziecięcy śmiech jest dla mnie najcudowniejszym dźwiękiem na świecie. Kiedy moje dzieci się śmieją, to dla mnie największe szczęście.

**

Skoro już rozmawiamy o dziecięcej imaginacji, to czy pamięta Pani starą gdańską szafę z lustrem, która za czasów Pani dzieciństwa stała w mieszkaniu na Ochocie? Nie miała Pani ochoty, żeby sprawdzić, co jest po drugiej stronie lustra?**

Uwielbiałam tę szafę! Dlatego nie mogłam pojąć jak pewnego dnia zniknęła z domu. Pamiętam mieszkanie w starej, przedwojennej kamienicy. Szafa stała w przedpokoju – pogrążona w ciemnościach, tylko lustro odbijało stłumione światło dochodzące z pokoju. Miała nieodparty urok. Szafa pełna tajemnic! Czasami sama otwierała się znienacka. Bardzo skrzypiała! Razem z nią pojawiał się nastrój strachów, tajemnic, skarbów, magii. A na punkcie magii zawsze miałam hopla...

**

Nie chciała Pani zostać Alicją w krainie czarów?**

Chyba na swój sposób nią byłam...a teraz na scenie Teatru Dramatycznego gram w „Alicji” Czerwoną Królową. Jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ Czerwona Królowa symbolizuje czas, który mija, a jednocześnie trwa. Koncept, że jako Czerwona Królowa skupiam w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, bardzo mi odpowiada. No i mogę być bardzo okrutna!

**

A czy pozostała Pani nadal Mariolą Wafelek, polską Marylin Monroe, która czeka na pociąg do Hollywood?**

Nie wyparłam się marzeń o światowym kinie, ale też nie podejmuję żadnych specjalnych wysiłków by je realizować. Mimo upływającego czasu nie zmniejszył się mój apetyt na pracę i nowe interesujące role. Pomaga mi w tym świadomość fizycznej przemiany. Choć ostatnio po wizycie w Nowym Jorku przytyłam małe co nieco (śmiech).

**

Co robiła Pani w Nowym Jorku?**

Szukałam siebie. Po raz pierwszy od sześciu lat wyjechałam sama na tak długo, na całe dziesięć dni. Tak się złożyło, że wylądowałam w Stanach w przeddzień wyborów prezydenckich. 4 listopada mogłam więc uczestniczyć w tym wspaniałym wydarzeniu, które......pozwoliło mi inaczej spojrzeć na Amerykę. Byłam w jednej z galerii w Chelsea, w grupie około 400 osób, wśród których znajdowało się wielu artystów, celebrity. Impreza odbywała się na kilku poziomach galerii, wszędzie ustawione były wielkie plazmy. Wszyscy czekaliśmy, co będzie dalej. Kiedy okazało się, że Obama zwyciężył, nastąpił wybuch takiej energii i zmysłowości, jakiego nigdy wcześniej w Ameryce nie widziałam. Nowy prezydent wyzwolił w nich wulkan energii. Mam świadomość, że uczestniczyłam w historycznym wydarzeniu.

**

Lubi Pani jeździć po Nowym Jorku żółtą taksówką?**

Dlaczego nie? Nawet pewnego razu spotkałam taksówkarza z Portugalii, który nazywał się Figura. Dzięki temu nie musiałam płacić za taksówkę i w ten sposób zaoszczędziłam 12 dolarów (śmiech).

**

Tomasz Konecki twierdzi, że na planie komedii śmiesznie być nie może, bo śmiech na planie oznacza dramat na ekranie. A jak było na planie najnowszej komedii Sławomira Kryńskiego „To nie tak jak myślisz, kotku”, w której Pani zagrała?**

Coś jest w tym powiedzeniu. Sama staram się na planie nie doprowadzać do stanu zbyt wielkiej śmieszności, bo to źle wróży. Podczas gdy my dostajemy głupawki na planie, widz, spoglądając w ekran, zapyta – „O co chodzi?”. Komedia tak naprawdę jest matematyką, zadaniem wymagającym bardzo precyzyjnego scenariusza. Ogromnie ważny jest timing, jak go nie ma wszystko się sypie. Komedia powinna być jak doskonale ułożone kostki domina. Jeden ruch powoduje, że wszystko gra.

**

Jak buduje Pani swoje role komediowe?**

Dramatycznie. Suflerka z teatru, na wieść o tym, że zagram w komedii, powiedziała – ciągle te komedie, przecież ty jesteś aktorką dramatyczną. Przekonałam się o tym już dawno, grając w komediach typu „Killer”. Nigdy nie starałam się grać komediowo, wręcz przeciwnie. To właśnie dramatyczna gra w komedii daje efekt. Moim nieosiągalnym wzorem jest Buster Keaton, który nigdy się nie uśmiechał. Albo Peter Sellers. „Wystarczy być” z jego udziałem to dla mnie ideał komedii.

**

Zauważyła Pani, że Almodovar w „Porozmawiaj z nią” zastosował podobną scenę jak Machulski w „Kingsajzie”, kiedy mały Jacek Chmielnik chodzi po dużej Katarzynie Figurze?**

Mam sentyment i do „Kingsajzu”, i do Almodovara. Po „Kingsajzie” zaczęto mnie postrzegać jako symbol seksu. A Almodovar jest fenomenalny! Bardzo się starałam, żeby do niego dotrzeć. Spotkałam go trzykrotnie. Pierwszy raz podczas filmu „Pret a porter” Roberta Altmana, w trakcie zdjęć z pokazu Jean Paul Gaultier’a. Rosie De Palma, ulubiona aktorka Almodovara, z którą przyjaźniłam się wtedy, przedstawiła nas sobie. Uważam, że Rosie jest piękna w swojej surrealistycznej urodzie.

**

Z czego lubi się Pani śmiać w życiu?**

Przede wszystkim z samej siebie. Co nie jest może zbyt dobrą autoreklamą. Polityką się nie interesuję, więc odpada mi jeden powód do śmiechu.

**

Zdarza się Pani zadawać pytania jak w amerykańskim filmie: „O czym myślisz kochanie?”, albo, „Chcesz o tym porozmawiać?”**

Nie, ja ciągle pytam – Kochasz mnie? Kochasz? I właściwie nie czekam na odpowiedź (śmiech).

**

Dziękuję za rozmowę.**

dn5xuf3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dn5xuf3