Krystyna Stypułkowska: Co się stało z gwiazdą ''Niewinnych czarodziejów''?
26.01.2016 | aktual.: 22.03.2017 17:14
Kiedy zadebiutowała w „Niewinnych czarodziejach” Andrzeja Wajdy, widzowie oszaleli na jej punkcie. I nic dziwnego, bo choć nie miała ani odpowiedniego wykształcenia, ani zawodowego doświadczenia, bez trudu przyćmiła swoich ekranowych kolegów.
Kiedy zadebiutowała w „Niewinnych czarodziejach” Andrzeja Wajdy, widzowie oszaleli na jej punkcie. I nic dziwnego, bo choć nie miała ani odpowiedniego wykształcenia, ani zawodowego doświadczenia, bez trudu przyćmiła swoich ekranowych kolegów.
Spodziewano się więc, że młodziutka Krystyna Stypułkowska błyskawicznie zrobi filmową karierę i wkrótce stanie się jedną z największych polskich gwiazd.
Tymczasem ona nigdy nie myślała na poważnie o graniu, a aktorstwo traktowała wyłącznie jako interesującą przygodę. Wkrótce całkowicie zniknęła z kina – a także z kraju – i słuch o niej zaginął.
Nie zależało jej na roli
Do filmu trafiła tak naprawdę przez zupełny przypadek – wcześniej nie myślała wcale o aktorskiej karierze i została studentką romanistyki.
To profesor Antoni Bohdziewicz poinformował ją, że Andrzej Wajda szuka aktorek do swojego najnowszego filmu. Stypułkowska na przesłuchanie pojechała, ale wyznawała, że wcale nie liczyła na rolę – chciała po prostu porozmawiać ze słynnym reżyserem.
- Tam były tłumy aktorek i aktorów. Mnie interesowała głównie rozmowa z Wajdą. Coś tam mi dali do przeczytania. Potem z nim pogadałam. Okazało się, że oboje bardzo lubimy teatr Jeana Vilara – wspominała ich spotkanie w „Gazecie Wyborczej”. - Potem asystent reżysera powiedział mi, że dostałam główną rolę w filmie.
''Okropnie tu wyglądasz''
Stypułkowska oczarowała widzów i krytykę nie tylko swoim talentem, ale i niezwykłą urodą. Choć, w co trudno uwierzyć, ona sama walczyła z ogromnymi kompleksami i uważała się za dziewczynę wyjątkowo nieatrakcyjną.
- Kręciliśmy film na Starym Mieście w Warszawie i ja się czułam na początku okropnie, zawstydzona, nieśmiała. Przychodziły tam te wszystkie piękne dziewczyny, ubrane, umalowane – opowiadała w „Wysokich Obcasach”.
- I ja się czułam najbrzydsza, najokropniejsza. Długo miałam kompleks brzydoty. Po mamie. Moja mama była bardzo piękną kobietą, a całe życie uważała się za brzydką. Nie zapomnę, jak pierwszy raz oglądałyśmy z mamą "Niewinnych czarodziei". Zaczyna się film i mama mówi do mnie: "No wiesz, okropnie tu wyglądasz". Mama była kochana, ale miała coś takiego.
Aktorka z przypadku
Stypułkowska przyznawała, że nigdy nie zależało jej na dołączeniu do środowiska artystycznego. Zawsze trzymała dystans i czuła, że nie jest jedną z nich.
- Byłam zwykłą studentką* – przyznawała w „Wysokich Obcasach”. *- Po tym, jak już skończyliśmy film, jeden z charakteryzatorów zapytał mnie, czemu, głupia, nie poderwałam sobie jakiegoś Wajdy albo Skolimowskiego. Nie byłam tym zainteresowana.
Nie zależało jej również na karierze filmowej.
- Trafiłam do filmu przypadkiem i na szczęście aktorstwo nie było moim głównym zajęciem ani marzeniem – tłumaczyła.
Wkrótce po zakończeniu zdjęć podjęła decyzję o opuszczeniu kraju – i wyjechała do Włoch. To była przygoda jej życia, bo nie miała żadnych pieniędzy ani nie znała języka. Wiedziała, że jest zdana tylko i wyłącznie na siebie.
Urodzona pod szczęśliwą gwiazdą
Ale szczęście jej nie opuszczało. We Włoszech spotkała rodzinę znajomego, która zaoferowała młodej dziewczynie pomoc.
Stypułkowska zaczęła uczyć się języka, wkrótce też rozpoczęła studia w Centro Sperimentale di Cinematografia. Potem zainteresowała się zajęciami z reżyserii.
Udało się jej również zwrócić uwagę włoskich filmowców – do tego stopnia, że zaproponowano jej rolę w filmie „La vita provvisoria” Enzo Battaglia.
Wreszcie jednak Stypułkowska zatęskniła za ojczyzną i podjęła decyzję o powrocie do kraju.
Porzuciła kino
Dorobek filmowy Stypułkowskiej nie jest duży – zagrała jeszcze tylko w dwóch filmach, „Dziewczyna z dobrego domu” i „Ślad kamieni”, a później całkowicie zniknęła z ekranów.
- Trochę występowałam w telewizji, ale coraz mniej to mnie interesowało. Było wiele innych rzeczy – przyznawała w „Gazecie Wyborczej”.
Nie podobały się jej propozycje, które otrzymywała, a nie chciała grać „na siłę”, w produkcjach, które nie przypadły jej do gustu.
Znalazła sobie zresztą inne zajęcia - zaczęła pracę w Polskiej Agencji Prasowej i była w pełni zadowolona z takiego obrotu spraw.
''Ja się tak dobrze bawię''
Do Stanów Zjednoczonych wyjechała za swoim ukochanym, dziennikarzem Johnem, w 1968 roku, wystraszona sytuacją polityczną i społeczną.
- Po paru latach się to moje małżeństwo rozpadło – wyznawała w „Wysokich Obcasach”, dodając jednak, że z byłym mężem utrzymuje dobre stosunki. Teraz ma nowego partnera, z którym mieszka na przedmieściach Waszyngtonu.
- Mieszkam w miłym miejscu* – śmiała się. *- Wszyscy tam mówią sobie "dzień dobry".
77-letnia Stypułkowska, która nosi obecnie nazwisko Smith, wciąż jest w pełni sił i przyznaje, że o emeryturze nawet nie myśli.
- No jakoś ciągle sobie mówię: powinnam, ale ja się tak dobrze bawię. (sm/gk)