Najbardziej seksowna bohaterka kina science fiction atakuje
Pierwszy był serial animowany, który najpierw ukazywał się jako część większej całości (seria "Liquid Television"), a dopiero później stał się autonomicznym programem na MTV. Tam zdobył sporą widownię - często nawet większą niż ówczesny lider kreskówek "Beavis i Butthead" - oraz wypromował swojego twórcę, Petera Chunga, który później współpracował m.in. przy "Animatriksie".
04.12.2006 18:08
Na sukces animowanego "Aeon Flux" złożyło się kilka czynników. Po pierwsze, w świecie s.f. nie było jeszcze tak wyrazistej głównej postaci kobiecej - seksownej, niezależnej, milczącej, zimnej, ale i w jakiś sposób sympatycznej.
Po drugie, seria animacji Petera Chunga wyśmiewała napuszone kino fantastyczno-naukowe i robi to doskonale.
I po trzecie, "Aeon Flux" był świetnie narysowany i napisany, a więc jego oglądanie sprawiało ogromną przyjemność.
Ogromną przyjemność sprawia też oglądanie filmowego "Aeon Flux", który pod względem fabularnym czerpie z serialu, ale idzie w innym kierunku, jeśli chodzi o nastrój. Najważniejsze jednak, że główna bohaterka w dalszym ciągu ma nienaganną aparycję (może nie jest już tak anorektyczna) i wygląda na osobę raczej niedostępną.
Charlize Theron - w czarnych włosach i kipiących erotyzmem strojach - powinna przyciągnąć nawet zwolenników innego typu kina. Jeśli chodzi o atmosferę, to z ponurego i bardzo cynicznego nastroju serialu pozostało trochę apokaliptycznego niepokoju, ale w formie poważnej. Film stał się tym, co serial wyśmiewał, ale zdolna reżyserka Karyn Kusama zachowała odpowiedni dystans i zrealizowała kawał dobrego kina science fiction.