Trwa ładowanie...
d1relvu
25-09-2008 16:18

Nierówny dreszczowiec zdolnego reżysera

d1relvu
d1relvu

Takie filmy zawsze są dołujące. Burzą poczucie spokoju, bo każdy może znaleźć się na miejscu filmowych bohaterów. Podważają poczucie bezpieczeństwa, bo scenerią koszmaru są domowe wnętrza. „Nieznajomi“ to zapis przemocy. Tym straszniejszy, że zło jest tu bezosobowe (dosłownie, bo oprawcy noszą maski)
, a ofiary wydają się być wybrane zupełnie przypadkowo. „Bo byliście w domu“, słyszą od swoich katów.

Intryga „Nieznajomych“ jest prościutka. Pewna para wybiera się na weekend na odludziu. W nocy w ich letniskowym domu pojawia się grupka psychopatycznych morderców, którzy prowadzą ze swoimi ofiarami sadystyczną grę. „Nieznajomi“ punktem wyjścia przypominają „Funny Games“. Ale o ile film Michaela Haneke był komentarzem do kultury przemocy, o tyle „Nieznajomi“ to kino czysto rozrywkowe (o ile oczywiście przemoc można rozpatrywać w kategoriach rozrywki). Debiutujący w roli reżysera Bryan Bertino nie poszedł na szczęście w stronę krwawych efektów. Bardziej interesuje go budowanie atmosfery zagrożenia.

I trzeba przyznać, że pierwsza połowa „Nieznajomych“ jest pod tym względem w pełni satysfakcjonująca. Poprowadzeniem kamery, wykorzystaniem także drugiego planu dla zagęszczenia akcji, operowaniem dźwiękiem, Bertino skutecznie buduje klaustrofobiczny klimat osaczenia i sytuacji bez wyjścia.

Nie udało mu się jednak tego napięcia utrzymać. Im bliżej końca „Nieznajomych“, tym więcej nielogicznych rozwiązań. Oczywiście nikt w kinie grozy nie szuka realizmu, ale pomysł, by główny bohater zabierał broń i ruszał na poszukiwanie jednego z napastników, zostawiając bezbronną ukochaną z oprawcami, wydaje się kuriozalny nawet, jak na horror.

d1relvu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1relvu