O dwóch takich, co przechytrzyli świat

„Bella i Sebastian“ to urokliwa filmowa podróż do czasów dzieciństwa – w których trzeba było stawiać czoła bardzo prostym, ale silnym emocjom, można było kreować świat według własnych pragnień i odważnie buntować się przeciw odgórnie narzucanym regułom. Bohater filmu Nicolasa Vaniera, chłopiec mieszkający z dziadkiem w górskim domu nieopodal miasteczka zasiedlonego przez niemieckie wojska, ani trochę nie przypomina Oféli z „Labiryntu fauna“ (2006) Guillerma del Toro. Przed wojną nie ucieka w świat fantazji, ale elementy baśniowości wpisuje w zastaną rzeczywistość. W dobie okrucieństwa przekonuje, że z natury wszyscy jesteśmy niewinni i dobrzy.

04.11.2014 15:12

Akcja filmu Vaniera toczy się niemal w przededniu zakończenia II wojny światowej. W roku 1943 nikt jednak jeszcze o tym nie wie. Wszyscy z przyzwyczajenia żyją w strachu. Zajęte przez niemieckie wojska górskie miasteczko jest regularnym punktem przerzutowym – lokalny lekarz przeprowadza tamtędy Żydów do Szwajcarii. Przedzierający się przez doliny i przełęcze uciekinierzy cyklicznie mijają dom starego pasterza. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to miejsce nie dotknięte wojenną pożogą. I rzeczywiście trochę tak jest.

W życiu pasterza i jego przyszywanego wnuka sytuacja historyczna stanowi zaledwie tło, majaczące w oddali trochę niewyraźnie, oddalone jak panorama miasta widziana ze szczytu wzgórz. I dobrze, bo „Bella i Sebastian“ nie jest filmem o wojnie, ale przede wszystkim historią o pierwszej przyjaźni, pierwszym rozstaniu i inicjalnym zetknięciu ze śmiercią. Każdy z nas ma te pierwsze razy za lub przed sobą i bez wątpienia z tego względu film Vaniera trafia do dzieci, które na przedpremierowych pokazach śmieją się i autentycznie wzruszone – czasem płaczą. Nie ma w tym jednak nic złego. Odczuwanie silnych emocji świadczy wyłącznie o tym, że dzieci utożsamiają się z małym bohaterem i przejmują jego losem, czyli obcują z rzadkim i cennym kinowym doświadczeniem.

Sebastian (Félix Bossuet) mieszka w domu na górskiej hali z Césarem (Tchéky Karyo). Stary pasterz pełni rolę jego dziadka, choć z biologicznego punktu widzenia nim nie jest. Już imponująca sekwencja otwierająca zwraca jednak uwagę na to, że więzy krwi nie mają znaczenia tak wielkiego, jak zdolność do empatii i otwarte, pełne miłości serce. Zanim zacznie się właściwa akcja w czasie górskiego spaceru Sebastian i César dostrzegają spadającą w przepaść postrzeloną kozicę, która zostawia na skalnej grani osierocone małe. Dziadek spuszcza małego chłopca na linie w przepaść. Dziecko wkłada przerażone zwierzę do plecaka i zabiera do ich górskiego domu. Zostanie tam – otoczone czułą opieką – póki nie będzie gotowe, by wrócić samodzielnie w góry. Vanier podkreśla głęboki związek człowieka z naturą – dopatruje się w nim sposobu na ocalenie człowieczeństwa.

Nie powinien zatem dziwić fakt, że kiedy mały Sebastian spotyka na swojej drodze psa – na pozór niebezpiecznego i rzekomo mordującego owce – z góry zakłada, że zwierzę w pierwszej kolejności potrzebuje przyjaźni. Ogromnych rozmiarów owczarek ochrzczony przez pasterzy imieniem Bestia, dzięki chłopcu odnajduje w sobie Bellę – wrażliwą suczkę, której z natury bliżej do czułej matki, niż bezwzględnej morderczyni. Dla chłopca to oczywiste, ale żyjących w ciągłym strachu mieszkańców wioski trudniej do tego przekonać. Między dziecięcą naiwnością, jeszcze niezbrukaną, wciąż pełną niewinnych marzeń o pogodnej przyszłości a lękiem przed silnym i nieprzewidywalnym wrogiem, który wpisała w ludzi wojna – narodzi się pięknie rozegrany filmowy konflikt. Sebastian będzie musiał stawić czoła zbiorowej świadomości i udowodnić, że dobro jest wartością bezwzględną, a takiej nie zabiją w człowieku najgorsze doświadczenia.

„Bella i Sebastian“ to historia napisana w starym, dobrym stylu. Jej twórca traktuje swoich małoletnich widzów z szacunkiem i pozwala im doświadczyć przygody na ich miarę – rozegranej bez zbędnych podtekstów, nieskomplikowanej – ale nie uproszczonej; zwyczajnie, acz głęboko poruszającej najdelikatniejsze struny ludzkiej natury.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)