Panda z duszą wojownika

Tytuł najnowszej produkcji wytwórni DreamWorks, ojców kultowego „Shreka”, w całości nawiązuje do wschodniej cywilizacji. Oba człony kojarzą się z najbardziej zaludnionym państwem świata Chinami. Kung Fu to określenie dla sztuki walki, a w dosłownym tłumaczeniu oznacza „osiągnięcie czegoś przez ciężką i wytrwałą pracę”.

12.12.2008 15:21

To stwierdzenie pasuje idealnie, bo poznanie wszystkich tajników Kung Fu wymaga cierpliwości, samozaparcia i niewiarygodnego poświęcenia. Natomiast Panda dla Chińczyków, tak jak dla Hindusów krowa, to narodowe, święte zwierze. Dlatego stworzona animacja wywołała burzę protestów i wielkie oburzenie na azjatyckim kontynencie.

Na szczęście wszelkie nieporozumienia i insynuacje zostały polubownie rozwiązane, co pozwoliło na spokojną emisję filmu na całym świecie, w tym oczywiście w Polsce. Pamiętam, jeszcze długo przed premierą w naszym kraju, zapowiedzi „Kung Fu Pandy”, które zapewniały, że jest to godny następca „Shreka”, dorównujący mu pod każdym względem. Zarówno treść, dialogi i forma produkcji miały powalić na kolana, tworząc bajkę, o której widzowie długo będą pamiętać. Jak to bywa w większości przypadków zapowiedzi były tylko dobrym chwytem marketingowym, na który złapali się ufni widzowie. Złożenie obietnicy jest proste, jednak jej dotrzymanie zawsze stanowi problem.

Gdzieś za górami i lasami, mieści się prowincjonale miasteczko Dolina Pokoju, nad bezpieczeństwem którego czuwa Potężna Piątka (Tygrysica, Małpa, Żmija, Żuraw i Modliszka) z Mistrzem Shifu na czele. Pewnego dnia ten sielankowy spokój miał zostać zakłócony przez pałającego chęcią zemsty Tai Lung (Mistrza Leoparda). Aby zapobiec wielkiej tragedii należy wybrać Smoczego Wojownika, który pokona niebezpiecznego rywala. Normalną rzeczą jest, że tym wybrańcem powinien zostać, ktoś z odpowiednimi do tego umiejętnościami. Jednak w tym przypadku scenarzyści pokusili się o całkowicie odmienne rozwiązanie.

Pośród mieszkańców Doliny Pokoju mieszka sobie dość pokaźna gabarytowo panda Po, której największym i niespełnionym marzeniem jest zostać mistrzem kung fu. Przyszłość tego bardzo niesfornego misia miała jednak… zupełnie inny plany. Wraz z ojcem kaczorem, miał prowadzić bar, którego specjalnością są smakujące każdemu kluski. Po z szacunku dla rodzica wypełniał jego wolę, jednak nigdy nie zaprzestał marzyć. Pewnego dnia, w wyniku całkowitego przypadku, życie mało zgrabnej pandy przygotowało zaskakującą niespodziankę.

Spośród tłumu kandydatów okrzyknięto go wybrańcem, którego nadzwyczajne umiejętności miały pokonać wielkiego wroga. Zanim to jednak miało nastąpić musi przejść prawdziwą szkołę, w której nabyta nauka otworzy mu oczy na nieznane dotąd sprawy. Będzie temu towarzyszyć wiele zabawnych sytuacji, niejednokrotnie z ukrytym morałem.

Animacja „Kung Fu Panda” miała być godnym następcą „Shreka”. Wszelkie porównania i chęci zdeklasowania zielonego ogra były słowami rzuconymi na wiatr. Największym minusem produkcji jest przewidywalna fabuła, której zakończenie od pierwszych minut było przysłowiowym „wyłożeniem kawy na ławę”.

Standardowy motyw opierający się na zasadzie „od zera do bohatera” powoli zaczyna stawać się nużący. Kolejnym mankamentem produkcji jest polska wersja dubbingowa, którą jak zwykle przygotował Bartosz Wierzbięta. Gdy do oryginału zatrudniono takie nazwiska jak Dustin Hoffman, Angelina Jolie, Jackie Chan, Lucy Liu czy Jack Black, tak rodzima niestety jest stanowczo uboższa w dobre polskie głosy.

Szkoda, że do tak wielkiego przedsięwzięcia nie zaproszono ich, gdyż to z pewnością dodałoby atrakcyjności. Ogólnie ujmując, historia jest na poprawnym poziomie, jednak nie powala na kolana. Jest to animacja jak większość innych, nie wychylających się z tłumu niczym szczególny. Lecz to podsumowujące stwierdzenie oddaje wam, widzom pod osobistą ocenę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)