Popularność "Hejtera" za granicą. Dla wielu to kronika nadwiślańskiej codzienności
"Hejter" Jana Komasy zadebiutował na Netfliksie 29 lipca. Premiera zmusiła międzynarodowych dziennikarzy i krytyków filmowych, by przyjrzeć się bliżej polskim realiom. Zagraniczne media chętnie odczytują ostatni film Komasy poprzez klucz polityczny. W tekstach czytamy m.in. o zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Ale na popularność "Hejtera" zapracował także film z innej bajki, czyli "365 dni".
30.07.2020 17:21
O "Hejterze" donoszą dziennikarze "Ready, Steady, Cut" i "Daily Beast". Dokładnie tłumaczą chronologię zdarzeń, opisują też okoliczności, w jakich Adamowicz stracił życie. Nie zdradzając fabuły, trzeba powiedzieć, że w "Hejterze" jest scena, która wydaje się inspirowana tragicznymi wydarzeniami na Pomorzu rozgrywającymi się w dniu finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 14 stycznia 2019 roku. Rzecz w tym, że ani reżyser, ani scenarzysta Mateusz Pacewicz (razem zrobili wcześniej nominowane do Oscara w kategorii najlepszy film zagraniczny "Boże Ciało") nie mogli się do nich odnieść, bo film był ukończony trzy tygodnie wcześniej.
W Polsce recenzje "Hejtera" podkreślały jego profetyczną trafność. Pisano, że duet Pacewicz & Komasa mają społeczny słuch i są w stanie wiarygodnie wieszczyć, w jaką stronę doprowadzi nas rozlewający się w sieci hejt podkręcany przez dzielącą społeczeństwo władzę. Zagraniczni recenzenci już tego czasowego rozróżnienia nie wprowadzają. Na "Hejtera" patrzą jak na przełożenie tego, co za polskim oknem, jeden do jednego, a nie gdybanie, co się stanie, jeśli nie zmienimy kursu. Dla nich to kronika nadwiślańskiej codzienności, rentgen społecznych nastrojów, a nawet spojrzenie PiS-owskiej władzy na ręce.
Tłumacząc PiS-owską Polskę
Gdyby tworzyć obraz współczesnej Polski tylko na podstawie recenzji, które do tej pory ukazały się na łamach prasy międzynarodowej, to nasi rządzący dostaliby jak na dłoni zbiór powodów do niepokoju o to, jak nas inne narody widzą. Bo to obrazek znacznie bardziej nieprzyjemny od tego, który wyłonił się ze słynnego już badania Reduty Dobrego Imienia - Ligi Przeciw Zniesławieniom. Przypomnijmy, że prawicowa organizacja zbadała, czy to, jak nas pokazują w zagranicznych produkcjach HBO czy Netfliksa, jest zgodne ze stanem faktycznym, i czy nie dochodzi do przekłamań, zwłaszcza w kwestiach historycznych. Naturalnie rodzi się więc pytanie, czy za lada moment RDI nie zacznie mieć problemu z tym, co można wyczytać na temat naszego kraju z polskich filmów.
Czego można się o PiS-owskiej Polsce dowiedzieć z "Hejtera"? Najważniejszy szwedzki portal o tematyce filmowej MovieZine nazywa film Komasy obrazem cynicznego wykorzystywania mediów społecznościowych w walce z demokracją. "Wojna kulturowa jest w Polsce w pełnym rozkwicie. Nacjonaliści i przeciwnicy aborcji ścierają się z pragnącymi progresu liberałami. W tej wojnie ogromną rolę odgrywają media społecznościowe, a Komasa pokazuje, co się dzieje, gdy wystarczająca liczba osób odłączy myślenie i skupi się tylko na idącym do nich przekazie", czytamy w recenzji Jake’a Bolina.
Prawo na lewo
Krytyk prestiżowego "The Variety" Peter Debruge zwraca uwagę na odmalowany na ekranie podział polskiego społeczeństwa. Dla recenzenta rodzice Gabi (Danuta Stenka i Jacek Koman), zamożni burżuje, którzy dokładają się do edukacji wywodzącego się z prowincji głównego bohatera Tomasza Giemzy (zgodnie chwalony Maciej Musiałowski, którego Debruge nazywa opętanym młodszym bratem Michaela Cery), to przedstawiciele… polskiej lewicy. Najwyraźniej na Zachodzie zbyt dosłownie potraktowali doniesienia na temat tego, że w Polsce prawica i lewica kompletnie się ze sobą przemieszały.
Na pęknięte polskie społeczeństwo zwraca też uwagę Patrick Wellinski, krytyk niemieckiego radia DLF Kultur. - Swoją nową pracą, którą można również odczytać jako kontynuację debiutanckiej "Sali samobójców", Komasa bezkompromisowo pokazuje pęknięcia polskiego społeczeństwa. Jednak przeciwstawienie lewicowych, liberalnych intelektualistów z dużych miast i zapomnianych antykomunistów, nacjonalistów i ludzi z prowincji nie zawsze jest wolne od stereotypów - mówi Wirtualnej Polsce.
Morteza Kazemi z Teheranu, który na co dzień mieszka i pracuje w Los Angeles, przekonuje mnie, że do sięgnięcia po "Hejtera" zachęciły go dwie kwestie. Pierwsza - o filmie zrobiło się głośno, gdy wygrał prestiżowy festiwal Tribeca, który w tym roku ze względu na pandemię odbył się w całości online. Druga - o naszym kraju jest ostatnio głośno cały czas w negatywnym kontekście.
- Czytałem w wysokonakładowej prasie, że Polska wprowadziła strefy wolne od LGBT, a teraz chce ukrócić ochronę kobiet przed przemocą. W BBC mówili, że kampania waszego prezydenta była naszpikowana fake newsami. Gdziekolwiek pojawia się wzmianka na temat Polski, tam pada słowo nienawiść. Kiedy w środę Netfliks wypuścił film znad Wisły pod tytułem "Hater", musiałem się z nim zapoznać, bo liczyłem, że dzięki niemu coś na temat waszego kraju zrozumiem. Po seansie zastanawiam się, czy zrozumiałem więcej na temat Polski, czy raczej w ogóle na temat funkcjonowania społeczeństwa niezależnie od szerokości geograficznej - relacjonuje Irańczyk.
"Hejter" na fali "365 dni"
Na uniwersalny wymiar tej historii zwraca uwagę również Patrick Wellinski. - "Hejter" to niezwykle emocjonalne, nowoczesne kino, które tematycznie znacznie przewyższa problemy Polski i każe myśleć uniwersalnie o naszej opresyjnej współczesności. I to w każdej fatalistycznej konsekwencji - mówi Wirtualnej Polsce.
Alessandra De Tommasi, krytyczka filmowa z Włoch, dodaje także trzeci powód zainteresowania "Hejterem" na Netfliksie: zaskakująca popularność "365 dni" Barbary Białowąs. - We Włoszech kontrowersyjny obraz Polki stał się hitem. Włoscy widzowie są teraz spragnieni historii z Polski oraz widoku urodziwych twarzy polskich aktorów i aktorek. Do tej pory patrzyliśmy w stronę waszego kraju ze względu na spektakularny sukces "Zimnej wojny" Pawła Pawlikowskiego. Ale to artystyczna produkcja, do której odnosili się głównie ludzie piszący o kinie czy bywalcy Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Teraz po odpaleniu Netfliksa, jeśli obejrzało się "365 dni", "Hejter" wyskakuje jako rekomendacja. Jestem przekonana, że efektem tego będzie wzmożone zainteresowanie tym tytułem - mówi Wirtualnej Polsce Tommassi, autorka bloga AirQuotes.
Alexander Kardelo, redaktor naczelny szwedzkiego MovieZine, przekonuje mnie, że z tych samych powodów zakreślił "Hejtera" na liście premier Netfliksa, choć platforma niespecjalnie starała się go wyróżnić. - Natychmiast zamówiłem recenzję i zaznaczyłem jako film obowiązkowy do obejrzenia ze względu na Tribekę i to, jak głośno jest ostatnio o Polsce i w filmowym, i niefilmowym kontekście - mówi.
Rozgłos, jaki przyniosła filmowi Tribeca, festiwal założony przez Roberta DeNiro, obił się szerokim echem nie tylko w naszym kraju. Także zagraniczni dziennikarze byli ciekawi filmu, o którym w superlatywach wypowiadali się Danny Boyle, reżyser kultowego "Trainspotting" czy aktor William Hurt (obaj byli członkami jury).
- Inspirujący. Moralnie potężny. Wnikliwy. Istotny. Przepełniony głębokim zrozumieniem i współczuciem. To właśnie ten szczególny rodzaj empatii przesądza o sile filmu, stając się autentycznym wyrazem sumienia artysty – chwalił Hurt, a Boyle dodawał: - Czym Nixon i Watergate byli dla Coppoli, gdy kręcił "Rozmowę", tym Facebook i fake newsy są dla twórcy "Hejtera".
Twórcy usatysfakcjonowani
Te głosy sprawiły, że na "Hejtera" jeszcze bardziej czeka Hossein Eidizadeh, krytyk filmowy wydawanego w Iranie magazynu "Sazandegi", który od lat fascynuje się polską kulturą. - Moim zdaniem Jan Komasa jest nadzieją polskiego kina. Konsekwentnie koncentruje się na młodych ludziach, opowiada o pokoleniu, które wchodzi w życie i będzie urządzało Polakom kraj pod siebie. Jego filmy zadają fundamentalne pytania o to, na ile to my kierujemy własnym życiem, a na ile robią to inni - los, przypadek czy tacy ludzie jak Tomasz, którzy próbują nami kierować w nieczysty sposób - mówi Wirtualnej Polsce.
Co ciekawe, w nielicznych jeszcze dyskusjach na internetowych forach głosy zarzutu pojawiają się głównie pod adresem przedstawienia młodego pokolenia Polaków w filmie. Na popularnej platformie Letterbox XD rośnie liczba lajków pod wypowiedzią, której autor zarzuca reżyserowi i scenarzyście, że nie wiedzą, jak współczesna młodzież mówi i pisze. Pozostali widzowie - m.in. z Indii, Egiptu czy Stanów Zjednoczonych zgodnie zachwycają się nastrojem opowieści i tym, jak został skonstruowany główny bohater, któremu nie wiadomo, czy współczuć, czy go potępiać.
Scenarzysta "Hejtera", Mateusz Pacewicz, mówi mi, że zarówno do pozytywnych, jak i negatywnych recenzji filmu podchodzi z dystansem. - Zauważyłem, że film jest odbierany zazwyczaj jako opowieść o związkach między resentymentem, walką klas i internetową manipulacją. Jest to zgodne z intencjami, które przyświecały mi podczas pisania i w związku z tym nie zaskakuje.
I dodaje: - Zarówno w recenzjach, jak i bezpośrednich rozmowach z widzami ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem jest to, że wyłapują bezbłędnie moje filmowe i literackie inspiracje: "Utalentowanego pana Ripleya", na cześć którego nazwałem głównego bohatera "Hejtera" Tomek, "Taksówkarza", "Wolnego strzelca" czy "Amadeusza". To daje mi ogromną satysfakcję, ponieważ uważam, że dobre pisanie zawsze opiera się na twórczym zapożyczeniu z istniejących dzieł.
Odniesienia rozpoznała również międzynarodowa krytyka, która chętnie zestawia wyżej wymienione filmy z obrazem Komasy. Wygląda więc na to, że "Hejter" ma szansę pogodzić wszystkich: ci, którzy szukają apolitycznej podróży w głąb historii kina, będą czerpać frajdą z rozpoznawania korespondencji z innymi tytułami, a ci, którzy na fali gorących newsów z Polski chcieliby się czegoś o niej dowiedzieć, również dostaną to, po co przyszli. Warto zaznaczyć, że najnowszy film reżysera dostępny jest na Netfliksie dla widzów z całego świata z wyjątkiem Polski i Korei Północnej. Sytuacja dotycząca naszego kraju ma związek z licencją na emisję filmu, którą mają vod.pl i Canal+. Zgodnie z ustaleniami umowy, "Hejter" trafi na polskiego Netfliksa w marcu 2021 r.