Ryszard Zaorski: Holoubek był aktorem, który dawał prawdę
Gustaw Holoubek był wielkim aktorem, którego wnętrze dawało prawdę, a prawda w teatrze jest największym sukcesem aktora - uważa aktor śląskich scen Ryszard Zaorski.
07.03.2008 11:17
Zaorski był uczniem Holoubka w krakowskiej szkole teatralnej, a później wieloletnim aktorem Teatru Śląskiego, z którym Holoubek był związany w latach 1949-1956. Obaj współpracowali też w Stowarzyszeniu Polskich Artystów Teatru i Filmu - Związku Artystów Scen Polskich (SPATiF-ZASP), którego Holoubek od 1970 r. do 1981 r. był prezesem.
"Jego wypowiedzi, wystąpienia, były głęboko ludzkie, przejmujące wszystkich - od zwykłego człowieka po profesora. Mógł z każdym rozmawiać, mówił bardzo przekonująco, ale też o każdego dbał, każdego pytał w czym pomóc. Był znakomitym, wielkim przyjacielem" - powiedział PAP w czwartek Zaorski.
Gustaw Holoubek, wybitny aktor, wielka postać polskiego teatru i kina, zmarł w nocy ze środy na czwartek w Warszawie w wieku 85 lat.
Pochodzący ze Lwowa Ryszard Zaorski po raz pierwszy zetknął się z Holoubkiem podczas studiów w ówczesnej krakowskiej Państwowej Szkole Dramatycznej. Zaorski był tam starostą roku. Holoubek był wówczas asystentem u wybitnego pedagoga i aktora Władysława Woźnika.
"Ci ludzie wszyscy już niestety nie żyją, a był to wspaniały okres wielkich, szlachetnych pedagogów, pięknych ludzi, pięknych Polaków" - zaznaczył aktor, który razem z Holoubkiem wystąpił m.in. w 1948 r. w swoim pierwszym przedstawieniu - "Romansie z wodewilu" w reżyserii Władysława Krzemińskiego.
Już rok później Holoubek przeniósł się z Krakowa do Katowic, do Teatru Śląskiego, gdzie najpierw tylko grał, później również reżyserował, a od 1954 r. kierował tą katowicką sceną. Z powodu ciężkiej choroby płuc Holoubek opuścił przemysłowe Katowice w 1956 r.
Zaorski w tym czasie występował w Krakowie, do katowickiego Teatru Śląskiego trafił dwa lata po wyjeździe Holoubka. Jak podkreśla, prócz tego, że w kolejnych latach łączyła ich praca w SPATiF-ZASP, wspomina go nie tylko jako szefa, lecz przede wszystkim jako przyjaciela.
"Kiedyś w Dubrowniku, po Dubrovacke Ljetne Igre (letnim festiwalu teatralnym - PAP), miał czekać dwa dni na statek do Grecji. Ponieważ znałem się z kapitanem tamtejszego portu, bo popijaliśmy razem, wspomniałem mu, że do Grecka musi dostać się mój szef. Kapitan zatrzymał jakichś Niemców i zamiast nich wpuścił na statek jego" - opowiadał PAP Zaorski.