Trwa ładowanie...

Nieuk o nikczemnej posturze. Roman Kłosowski walczył o swoje i stał się legendą

Na ulicy wołano za nim "Maliniak, Maliniak!". Drugoplanową rolą Roman Kłosowski przyćmił całą obsadę i stał się twarzą "Czterdziestolatka". Jednak popularność nie uchroniła go od problemów. Los go nie oszczędzał, w dodatku nikt nie wiedział o jego przykrej sytuacji rodzinnej.

Roman Kłosowski z Zofią Merle, Lubomierz 2001 r.Roman Kłosowski z Zofią Merle, Lubomierz 2001 r.Źródło: AKPA
damuabs
damuabs

Kiedy na scenie stało sześciu facetów, pięciu przystojnych, a szósty Kłosowski, publiczność i tak patrzyła na Kłosowskiego. "Musiałem sceniczną osobowością sprawiać, żeby nie patrzyli na tego najładniejszego" - żartował w swojej autobiografii. Na egzaminach do warszawskiej szkoły teatralnej usłyszał, że ani wzrostu (całe 156 cm), ani urody aktora raczej nie ma.

Słynny Aleksander Zelwerowicz stwierdził krótko: "Głos dobry, ale nic poza tym". Niedostatek tzw. warunków nadrabiał jednak poczuciem humoru. "Skoro pan profesor Wyrzykowski świetnie gra Hamleta na koturnach, to ja mogę zagrać Grabca na koturnach" - oświadczył bezczelnie. Komisja wybuchnęła śmiechem, a "Zelwer" machnął ręką: - Niech cię cholera weźmie. No to graj.

Postrach ulicy

Sam podawał siebie za przykład wychowawczego działania literatury i teatru. W rodzinnej Białej Podlaskiej, gdzie przyszedł na świat w 1929 r., znano go jako urwisa i lenia. Ojciec, rymarz, usiłował nauczyć go swojego fachu. Romek od najmłodszych lat, chcąc nie chcąc, terminował w jego zakładzie rzemieślniczym. Prace ręczne jednak nie okazały się jego specjalnością. - Terminatorzy mieli swoją hierarchię - najmłodszy zamiatał. Przyszło po mnie siedmiu, a ja cały czas zamiatałem - śmiał się. Cennego i deficytowego surowca, jakim w tamtych czasach była skóra, nie dawano mu do ręki. Zostawała więc tylko miotła.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Roman Kłosowski wspomina postać Maliniaka

Nie lepiej szło mu w szkole. "Wagarowałem, bywałem arogancki, paliłem papierosy; jednym słowem, byłem okropny" - przyznawał w książce. Pewną sympatią darzyli go szklarze z Białej Podlaskiej, bo dzięki bójkom Romka, w których używał kamieni, mogli liczyć na coraz to nowe zamówienia.

damuabs

Rozmyślał nad karierą boksera czy piłkarza, nauczycielki wróżyły mu raczej kryminał. Oprócz jednej. - Moje zdolności artystyczne na wierzch wyciągnęła nauczycielka Aniela Walewska. Pasja do grania okazała się silniejsza niż do sportu. Granie mnie odciągnęło od urwisowania, wódeczki i grand! - wspominał.

Nawet surowy profesor matematyki obiecał mu, że dopóki nie będzie opuszczał kółka teatralnego, z rachunków będzie miał u niego dostateczny. Przełomowa w życiu przyszłego aktora okazała się lektura Sienkiewicza. Gdy za karę kazano mu przeczytać jeden tom, z rozpędu przeczytał wszystkie, i odtąd jego największym marzeniem (niespełnionym) miała pozostać rola pana Wołodyjowskiego

Zadebiutował jeszcze na czwartym roku PWST, w ekranizacji "Pamiątki z Celulozy", kręconej przez Jerzego Kawalerowicza. Lucyna Winnicka, koleżanka z roku, która dostała główną rolę w drugiej części filmu, codziennie odpalała mu ze swojej gaży parę złotych, żeby jakoś przeżył. Gnieździł się wtedy w akademiku, jadł raz, czasem dwa razy dziennie.

Niewiele zmieniło się po dyplomie, który obronił w 1953 r. Nie znalazło się dla niego miejsce w żadnym z warszawskich teatrów. Razem z dziewięcioosobową ekipą z roku ruszył więc do Szczecina. "Wicedyrektor teatru przyjechał i nas zaangażował. W tej grupie byli znakomici aktorzy: Lucyna Winnicka, Nina Traczykówna, Rysio Bacciarelli, Marian Nosek. Ja przyjechałem późno i dyrektor Emil Chaberski przyjął mnie dość sceptycznie. Stwierdził, że wyglądam nie najlepiej, ale może jakoś to będzie" - pisał aktor. Było. Po debiutanckiej roli w "Szczęściu Frania" pół miasta wołało za nim "Franio", a taksówkarze wozili go za darmo.

damuabs

Razem całe życie

Popularność szczególnie przydała się, gdy pewnego dnia przed Kłosowskim zjawiła się urocza Krystyna, instruktorka teatralna. "Przyszła kiedyś do mnie do teatru, w którym prowadziłem poradnię dla kandydatów do szkoły teatralnej z pytaniem, czy również mogłaby być aktorką" - wspominał. "Popatrzyłem na nią wnikliwie, posłuchałem i pomyślałem, że mogłaby. Powiedziałem jej jednak, że nie wydaje mi się, by zrobiła kiedyś wielką karierę i poradziłem, żeby zamiast ról scenicznych wybrała rolę żony. Mojej, rzecz jasna!".

Po ślubie w 1955 r., z synem Tomaszem w drodze, sprowadzili się z powrotem do Warszawy. Przez kolejne kilkanaście lat klepali biedę, mieszkali w półsuterenie, ale nigdy nie narzekali. Najważniejsze, że mieli siebie. Spędzili ze sobą całe życie. Roman Kłosowski nazywał żonę swoim najlepszym przyjacielem i jedynym, co mu się w życiu tak naprawdę udało, choć na brak ciekawych ról teatralnych i filmowych nie mógł narzekać.

"Poszczęściło mi się, byłem angażowany do filmów Munka, Kawalerowicza, Chmielewskiego, Forda. Chłopiec z zadartym nosem o knajackim wyglądzie był im potrzebny" - mówił. Zagrał drugoplanowe, ale zapadające w pamięć role w najważniejszych filmach polskiego kina: "Eroice", "Ósmym dniu tygodnia" czy "Bazie ludzi umarłych".

Roman Kłosowski z żoną AKPA
Roman Kłosowski z żonąŹródło: AKPA

W teatrze z powodzeniem wcielał się w bohaterów tragedii, jak choćby w demonicznego Ryszarda III. Ale bywalcy kin i telewidzowie chcieli go oglądać w lżejszym, komediowym repertuarze: "Zezowatym szczęściu", "Giuseppe w Warszawie" czy "Hydrozagadce", z niezapomnianą rolą tajemniczego maharadży, próbującego zrabować wodę z mazurskich jezior.

damuabs

Jego wizerunek przypieczętowała rola w "Czterdziestolatku". "Wszystkie inne moje dokonania dramatyczne przykryła rola Maliniaka" - żalił się. Nie od razu uznał ją za komediową. "Miałem obiekcje, czy przyjąć tę rolę. To była w gruncie rzeczy dość antypatyczna postać. Bardzo się zdziwiłem, że tego Maliniaka ludzie tak polubili. Może dlatego, że widzieli go w sąsiadach, a nie w sobie. Nie musiałem się wzorować na robotnikach, bo chociaż talentu manualnego nigdy nie miałem, to wyglądałem raczej na robotnika, niż inżyniera" - komentował.

Irytował się nieco, gdy ludzie zwracali się do niego "panie Maliniak", gdy jednak zaproponowano mu, by ponownie wcielił się w rolę nieznośnego technika budowlanego w "Czterdziestolatku. 20 lat później", nie wahał się zbyt długo. Awans jego bohatera na dostojnika państwowego i jego zachowanie w nowej roli doskonale, jego zdaniem, oddawały paradoksy polskiej codzienności.

Krok od nagrody

Pierwszoplanowej roli dramatycznej w filmie doczekał się w 1980 r. W czechosłowackim romansie "Ja kocham, ty kochasz", zagrał głównego bohatera Pisztę. To poczciwy i sympatyczny facet, trochę zbyt często zaglądający do kieliszka. Mieszkał z mamą, hodował pszczoły, grał na tubie. I marzył o znalezieniu kobiety swojego życia, co utrudniały mu zarówno niski wzrost, jak i "nienachalna" uroda. Realistyczny obraz życia w Czechosłowacji, daleki od propagandowego optymizmu, nie spodobał się cenzurze. W efekcie film trafił na półki na dziewięć lat.

damuabs

Gdy wreszcie w 1989 r. został zaprezentowany na festiwalu w Berlinie, zdobył tam Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię. A Roman Kłosowski ponoć tylko dwoma głosami przegrał w rywalizacji o nagrodę za główną rolę męską z samym Gene'em Hackmanem, występującym w "Missisipi w ogniu". Nie uważał jednak, by jego kariera aktorska miała być w jakiś sposób niepełna. "Nigdy nie jest tak, że udaje się spełnić wszystkie marzenia, ale udało mi się zagrać prawie wszystko, co mogłem" – mówił.

Chciał grać do końca

Jego marzeniem było doczekać końca żywota, nie schodząc ze sceny. Kilkanaście lat temu, dzięki pomocy żony, po dłuższej przerwie, spowodowanej ciężką chorobą, wrócił do grania, choć niemal stracił wzrok. "Mój sukces polegał na tym, że widownia tego nie dostrzegała" – mówił.

damuabs

Gdy p. Krystyna zmarła na raka w 2013 r., był bliski załamania się. Mówił, że tylko aktorstwo trzyma go przy życiu. "Walczę" - deklarował, ale zmęczony kolejnymi operacjami, zdecydował, że najwyższy czas przejść na emeryturę. "Mam kłopoty ze zdrowiem i podjąłem decyzję, że już nie pojawię się na scenie. Zawsze twierdziłem, że aktor powinien odejść z godnością i wyłączyć się z zawodu, jeśli nawet był jego pasją. I tak zrobię" - zapowiedział ze smutkiem.

Swoje ostatnie dni spędził w domu opieki pod Łodzią, dokąd trafił, gdy zmarła opiekująca się nim po śmierci żony sąsiadka. Odszedł w szpitalu, 11 czerwca 2018 r.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o rozdaniu Złotych Globów, przeżywamy aferę z rewelacjami księcia Harry’ego i z wypiekami na twarzach czekamy na nadchodzące w 2023 roku filmy i seriale. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
damuabs
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
damuabs