Trwa ładowanie...
d2p1xpb
09-09-2008 15:22

Satyra na okrutnego wodza

d2p1xpb
d2p1xpb

Niemieckie kino jest dość specyficzne i trudne w odbiorze dla przeciętnego widza. Sam średnio za nim przepadam, w szczególności przeszkadza mi twardy akcent języka niemieckiego. Większość ludzi negatywnie reaguje na kino naszych zachodnich sąsiadów, co wcale mnie nie dziwi.

Jednak z doświadczenia wiem, że można znaleźć prawdziwe perełki w ich produkcjach. Należy tutaj wymienić między innymi nie konwencjonalny w treści film pod tytułem „Biegnij Lola, biegnij”, komedię „Good bye Lenin” czy bardzo dobry dramat „Życie na podsłuchu”. Wiem, że wskazanie tylko trzech filmów jest błędem, lecz to właśnie one najbardziej zapadły mi w pamięci.

Szwajcar Dani Levy stworzył scenariusz o dość delikatnym temacie. Jednocześnie będąc reżyserem, miał nieograniczone pole do popisu. Z taką władzą mógł zrobić naprawdę wszystko. Szkoda tylko, że tego nie wykorzystał, przez co jego dzieło „Adolf H. – Ja wam pokaże”, wypadło słabiej niż nie jeden amerykański film klasy B.

Życie Adolfa Hitlera wielokrotnie było tematem filmów. Chyba najbardziej znanym z nich jest obraz Charlesa Chaplina „Dyktator” z 1940 roku. Tak niedawno mogliśmy oglądać ostatnie dni Fuehrera w „Upadku”. Ciężko kręci się filmy, których głównym obiektem jest osoba znienawidzona przez cały świat. Każde przedstawienie jej w dobrym świetle mogło wywoływać wielkie poruszenie i dezaprobatę. Dlatego tym razem powstała idea stworzenia komedii, która ośmieszyła wielkiego dyktatora. „Adolf H.” wzbudził wiele kontrowersji zarówno w Niemczech jak i w Polsce. Jednak pomimo protestów film ujrzał światło dzienne, a dziś i tak mało kto o nim pamięta.

d2p1xpb

Nowy film Levyego sygnowany jest jako komedia chociaż, szczerze mówiąc nie ma nic wspólnego z tym gatunkiem. Cała historia opowiedziana jest w formie narracji głównego bohatera profesora Adolfa Grunbauma (Urlich Muhe – „Życie na podsłuchu). Przywódca, Adolf Hitler jest u kresu swojej władzy, a koniec wojny… jest coraz bliższy. Hitler nie jest już tym człowiekiem, który miał poprowadzić Rzeszę do zwycięstwa. Najgorsze jest to, że za pięć dni ma wygłosić orędzie do narodu niemieckiego, aby zmobilizować go do dalszej walki. Niestety obecny stan, zwłaszcza psychiczny nie pozwala na tego typu wystąpienie. Joseph Goebbels – minister propagandy Rzeczy, musiał zrobić wszystko, aby ten stan się zmienił.

Wymyślił genialny, a zarazem nieprawdopodobny plan, który dla większość nie miał racji bytu. Sprowadził z obozu jenieckiego żydowskiego aktora Adolfa Grunbauma, który miał za zadanie pomóc Fuehrerowi w przygotowaniu się do wielkiego wystąpienia. Często jego metody nauczania były niekonwencjonalne, czasami upokarzające dla Wodza. Grunbaum z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej zbliżał się do Hitlera, który zaczął mu ufać, aż w końcu nazwał go przyjacielem. Oprawca narodu żydowskiego spoufala się z obiektem swojej nienawiści – paradoks nie do wyobrażenia. Niestety z czasem komizm całej sytuacji zamieni się na prawdziwy, okrutny dramatyzm.

Jeśli spodziewacie się po „Adolf H. – Ja wam pokaże” prawdziwej, pełnej zabawnych sytuacji komedii to bardzo się rozczarujecie. Bardziej jest to satyra na Adolfa Hitlera, lecz zrobiona bardzo nieudolnie. Sceny, które z założenia powinny bawić nie różnią się niczym specjalnym od pozostałych. Linia treści filmu jest prostolinijna, bez emocji i jakichkolwiek zwrotów akcji. Głównym założeniem obrazu była próba ośmieszenia Dyktatora.

Zrobiono z niego impotenta, który moczy się w nocy. Kazano mu raczkować i szczekać jak pies. Może dla autorów filmu sceny te są zabawne, jednak dla mnie żałosne i pozbawione jakiegokolwiek humoru. Zresztą cały film jest jedną wielką pomyłką, dla której nie opłaca się poświęcać wolnego czasu.

d2p1xpb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2p1xpb