Śmierć i narodziny klimatów
Najnowszy film Ceylana, „Klimaty”, to opowieść o rozpadzie związku, a raczej o klimatach, nastrojach, rozterkach, jakie temu rozpadowi towarzyszą. O zmianach, jakie zachodzą w ludziach, o tym, jak stopniowo się od siebie oddalają. Skojarzenia z Bergmanem, Antonionim zarówno w warstwie treści, obrazowania, jak i właśnie… klimatu filmu nasuwają się same i umieszczają ten obraz tureckiego reżysera w szeregu europejskich klasyków.
15.05.2007 15:17
Isa (grany przez samego reżysera) i Bahar (w tej roli jego żona, Ebru) spędzają wakacje nad morzem. To pierwszy od dawna wspólnie przeżywany wolny czas. W ciągu roku on wykłada na uczelni i pracuje nad doktoratem, ona zaś jest scenografem filmowym. Przyjechali do Kas, aby ostatecznie przekonać się, że ich związek nie będzie trwać dalej, a w nich samych nie ma już tych uczuć, które połączyły akademickiego profesora z piękną studentką.
Bahar nie kryje rozczarowania swoją uczuciową, może nawet życiową pomyłką, Isa z kolei wydaje się oddychać z ulgą, jakby spadł mu z serca wielki ciężar. W końcu jest wolny. Szybko przekonuje się jednak, że wolny oznacza również samotny. Spotkania z dawną kochanką szybko przestają go satysfakcjonować, zaczyna tęsknić za Bahar.
Kobieta, która wcześniej go irytowała, której nie rozumiał i od której chciał się uwolnić, teraz zaczyna fascynować go swoją siłą i niezależnością. Apodyktyczny Isa, wbrew pozorom, nie chce mieć uległej partnerki. Seks z Serap (Nazan Kirilmis) zawsze przypomina walkę. Kochanka fascynuje go o tyle, o ile mu się sprzeciwia. Podobnie Bahar – im bardziej daleka, tym mocniej pożądana.
Isa zaczyna czuć, że brakuje mu obecności dawnej ukochanej. Czasami myśli nawet, że może się zmienić. Że może pragnąć tego, by mieć rodzinę, dzieci. Że wartości materialne, tytuły naukowe przestały mieć dla niego znaczenie. W efekcie okazuje się jednak, że… te słowa są puste. Do Bahar przywodzi go z powrotem nie miłość, ale samotność i starość.
Emocje bohaterów wyrażane są w filmie Ceylana bardzo subtelnymi środkami: grą świateł, które nikną w mroku, nielicznymi słowami gubiącymi się w ciszy, pojedynczymi łzami Bahar i łobuzerskim uśmiechem Isy. Subtelne studium związku, a właściwie wewnętrznych klimatów dwojga ludzi przyciąga jednak ich intensywnością.
Rozczarowanie, zwątpienie, zagubienie, tęsknota, smutek, niecierpliwość – wszystkie uczucia są w tym filmie porażające, choć uzewnętrznione jedynie spojrzeniem, gestem czy spazmatycznym szlochem, którego nie słychać. Słowa, które wybrzmiewają w „Klimatach” to zazwyczaj konwersacyjna sztampa: „Musimy się rozstać, ale pozostaniemy przyjaciółmi”, „Ładnie Ci w tej czarnej sukience, czerń mnie podnieca”, „Kochanie, zmienię się, czuję w sobie siłę do tego, by się zmienić.”
Nic z tych komunikatów nie wynika, tak naprawdę znaczą co innego: nie kocham Cię, chcę Cię przelecieć, jestem samotny. Ceylan unika słów, zresztą z korzyścią dla mocy i głębi filmu.
„Klimaty” to obraz na wskroś europejski, żeby nie powiedzieć uniwersalny. Nie posiada szczególnie rozwiniętej akcji, jedyne ważne zdarzenie, które w nim następuje to rozstanie. Dalej są już tylko jego „klimatyczne” konsekwencje. Słońce wysuszające resztki uczuć na szary proch, jesienne deszcze wzmagające tęsknotę i ból samotności, zimowe płaty śniegu, które zasypały coś, co bezpowrotnie się skończyło.
Ale Isa i Bahar wiedzą, że zaczął się nowy klimat. Oddzielny. Własny. Obserwowanie jego narodzin staje się godzinną fascynującą przygodą.