Tegoroczny festiwal w Gdyni upłynął pod znakiem skandali i afer. Czas, który miał być świętem polskiego kina, został zawłaszczony przez przepychanki o zabarwieniu politycznym. A że próżno w programie szukać było na tyle dobrych filmów, by mogły odciągnąć uwagę od afer, po wszystkim pozostał niesmak. I tylko "Boże ciało" przypomniało mi, po co tu od 10 lat przyjeżdżam.