Dużo obiecywano sobie po tym filmie, bo opowiada fascynującą historię grupy aktywistów ACT UP, działających w najbardziej dramatycznych latach epidemii AIDS. Zdesperowani, śmiertelnie chorzy działacze walczyli o dostęp do leków, bez których nie mogli żyć. “120 uderzeń na minutę” ma jednak zasadniczą wadę. Jest potwornie przegadany, a to paradoks w kontekście spektakularnych akcji bohaterów, o których opowiada. Obok eskapistycznego “Jupiter’s Moon” Kornéla Mundruczó to drugie największe rozczarowanie konkursu Festiwalu w Cannes.