Cudze chwalicie, japońskiego nie znacie. A wypadałoby. Oczywiście jest to retoryka cokolwiek przesadzona, bo nie ma siły, żeby ten, kto wychował się w epoce kaset wideo, nie natknął się na chociaż jeden tamtejszej produkcji film o Godzilli. Albo prędzej dziesięć, bo legendarna już wytwórnia Toho nie szczędziła nam spektakli, wypuszczając je regularnie od lat 50.