Krytycy nazywali go królem sceny, żony zaś... "genialnym potworem". Na scenie był prawdziwym profesjonalistą; podobno sam Jack Nicholson przyjeżdżał do Polski tylko po to, by zobaczyć go na deskach teatru i czegoś się od niego nauczyć. Nie znosił lenistwa, gardził ludźmi nierzetelnymi, którzy nie wywiązywali się ze swoich obowiązków. Nikomu nie pobłażał, prawdę mówił zawsze prosto w oczy. Gdyby żył właśnie kończyłby 90 lat.