Ich związek wywołał w środowisku artystycznym prawdziwy skandal. Ale, jak wyznawali, choć zdawali sobie sprawę z konsekwencji, nie potrafili oprzeć się tej „zakazanej miłości”. Ona, Beata Ścibakówna, była skromną dziewczyną marzącą o wielkiej karierze, trochę zagubioną po przyjeździe na studia do Warszawy. On, Jan Englert, cenionym aktorem i reżyserem, w dodatku żonatym.