Kinomani w Korei Północnej nie mają łatwego życia. Oglądanie zagranicznych filmów jest tam nielegalne, a narodowa produkcja ogranicza się do propagandowych produkcyjniaków sławiących geniusz najwyższego wodza. Jednak od kilku lat dzięki filmom przemycanym na nielegalnych kartach pamięci, mieszkańcy koreańskiego reżimu jeszcze nigdy nie wiedzieli tak dużo o świecie poza granicami kraju. Jak pisze Adam Parfieniuk w artykule dla WP niekontrolowany napływ wytworów zagranicznej kultury do najbardziej odizolowanego kraju świata jest czynnikiem, który może ostatecznie doprowadzić do jego upadku.