W środę poznaliśmy laureatów Węży, antynagród dla m.in. najgorszych polskich produkcji i aktorów. Rekordzistą okazał się Mariusz Pujszo i jego film "Ściema po polsku", który triumfował w pięciu kategoriach. To zdecydowanie za mało. Ten potworny szajs "zasłużył" na miano najgorszego filmu tej dekady. I podejrzewam, że nikt go przez następne lata nie przebije, bo poniżej takiego poziomu zejść się już nie da.