Przyjaciele nazywali Darię Trafankowską Dusią albo Matką Boską Trafankowską. Aktorka miała po prostu "złote serce". Nie zamykała nawet drzwi do mieszkania na wypadek, gdyby ktoś chciał się u niej przespać albo coś zjeść. Zawsze mógł wejść i poczuć się jak u siebie. Los był dla niej mniej łaskawy niż ona dla ludzi. Umierała w cierpieniu niedługo po tym, jak się zaręczyła.