''Dziwolągi'' (1932), czyli galeria osobliwości
Tod Browning (Charles Albert Browning), aktor, reżyser i scenarzysta, należał do grona hollywoodzkich ulubieńców lat 10. i 20. minionego wieku.
To właśnie jemu zawdzięczamy odkrycie najsłynniejszego odtwórcy Drakuli - Beli Lugosiego.
Korzystając ze swojej pozycji w 1932 roku twórca postanowił opowiedzieć o temacie, który zawsze był bliski jego sercu - o artystach objazdowych teatrów osobliwości (legenda głosi, że jako nastolatek dla jednej z tancerek cyrkowych uciekł z domu).
Zamiast jednak szukać aktorów wśród gwiazd, do swojego dzieła, "Dziwolągów", filmowiec zaangażował prawdziwych cyrkowców, także ludzi ze zdeformowanymi ciałami.
Marzył o obrazie propagującym tolerancję. Nikogo nie wyśmiewał, przeciwnie - podziwiał, pokazywał na ekranie normalność swoich bohaterów.
Współcześni Browningowi krytycy byli jednak w tak wielkim szoku, że nazwali obraz jednym z najbardziej chorych dzieł w historii kina. Słowo "zwyrodnienie" aż nazbyt często pojawiało się na ich ustach. Ponoć w czasie pokazu testowego jedna z kobiet pod wpływem emocji poroniła.
"Dziwolągi" na nowo odkryte zostały dopiero w latach 60., gdy Ameryka przeżywała swoją kontrkulturową rewolucję.