Urszula Grabowska: Piękna i utalentowana
Te słowa Urszula Grabowska po raz pierwszy usłyszała po swoim debiucie w "Przedwiośniu" Filipa Bajona. Potem było jeszcze wiele ról - w "Glinie", "Świadku koronnym", "Magdzie M", "Na dobre i na złe" i w "Tylko miłość". Nominacja dla najlepszej aktorki w plebiscycie "Telekamery 2008" jest kolejnym potwierdzeniem jej talentu i urody.
31.01.2008 11:19
**
Pani Urszulo, czy nadal jest Pani podejrzewana o koneksje z aktorskim klanem Grabowskich. Czy wyrobiła już sobie Pani osobistą markę?**
Jeszcze musi upłynąć dużo czasu, zanim się to stanie. Za każdym razem, kiedy słyszę to pytanie, rozśmiesza mnie ono i rozczula, bo pojawia się prawie codziennie z ust różnych ludzi. A to by znaczyło, że albo czytelnictwo jest słabe, albo zainteresowanie moją osobą nie tak znaczne jakby się mogło wydawać, chociażby po nominacji do Telekamer.
**
Właśnie do tego chciałam nawiązać. Nominowana jest Pani jako najlepsza aktorka. Co więcej, przy okazji pojawiają się określenia w rodzaju "jedna z najbardziej utalentowanych i najpiękniejszych polskich aktorek". Powodów do nominacji jest więc aż nadto...**
Powinnam być dozgonnie wdzięczna autorowi tych słów, które zostały napisane po moim debiucie filmowym w "Przedwiośniu", co miało miejsce prawie osiem lat temu. I tak się to za mną ciągnie (śmiech}. Słowa bardzo pochlebne, więc nie mogę narzekać.
**
Czy Urszula Grabowska to dobra marka?**
Czas pokaże. Może nie jest to już początek mojej drogi zawodowej, ale na pewno jeszcze jej pierwszy odcinek. Taką mam przynajmniej nadzieję, bo zamierzam pracować w tym zawodzie długo i owocnie. Z jednej strony, wokół mojej osoby jest teraz duże zamieszanie i pojawiają się nowe propozycje, które dają mi poczucie, że jestem na właściwym miejscu. Z drugiej strony, myślę sobie, że te największe wyzwania w dalszym ciągu są przede mną. Jestem nastawiona na rozwój i myślę, że do naprawdę istotnych ról muszę jeszcze dojrzeć. Oczywiście każde kolejne zadanie przybliża mnie do tego.
**
Sylwia Sztern z "Tylko miłość" i Patrycja Sambor z "Na dobre i na złe" to przebojowe kobiety, które wiedzą czego chcą, czy w czymkolwiek przypominają Urszulę Grabowską?**
Te dwa życiorysy pisane są scenariuszem filmowym. Mój życiowy scenariusz jest pisany po części przeze mnie, po części przez okoliczności i to, co przychodzi do mnie razem z życiem. Mogłabym tu dyskutować i porównywać, do czego zmierzają moje bohaterki, a do czego ja zmierzam. Na pewno wiem, czego nie chcę, a to już dużo. Pomaga mi to nie popełniać pewnych błędów, zachowywać rozsądek i ostrożność, pilnować tego, co dobre i cenne w moim życiu, i co chciałabym zachować jak najdłużej. To, co przede mną jest w jakimś sensie otwarte.
**
A czego Pani nie chce?**
Nie mogę się zdeklarować (śmiech). Każdy z nas ma jakiś kodeks i wyobrażenie, jeśli chodzi o życie i zawód. Ważna jest mentalność, etyka, marzenia, wychowanie. Nie wszystko za wszelką cenę.
**
Rozumiem, że są takie rzeczy i sprawy, na które nie dałaby się Pani namówić?**
Każdy ma takie rzeczy. Warto czasem mówić "nie", to procentuje. Paradoksalnie, odmową czasem zyskujemy szacunek.
**
Czy ta piękna willa, w której się znajdujemy - dom serialowego Rafała Roznera - jest w Pani klimacie, czy wolałaby Pani domek z zacisznym ogródkiem?**
Ta willa jest zdecydowanie we włoskim klimacie (śmiech), wrzucona w klimat polski. Sprawia rzeczywiście dość chłodne wrażenie, ponieważ jest tu bardzo dużo szkła i marmuru. Zyskuje w słonecznej pogodzie, w ciepłym klimacie. Wtedy ta jasna barwa sprawia, że dom staje się taki świetlisty i otwarty. Wszędzie jest światło i słońce, to dodaje mu uroku. Myślę natomiast, że w zimie bardzo kosztowne jest ogrzewanie(śmiech).
**
Choć na zewnątrz zima, tu można się poczuć jak w tropikach - oranżeria, storczyki... Woli Pani takie egzotyczne rośliny, czy ceni sobie prostotę i naturalność?**
Cenię różnorodność. Pochylam się czasem nad detalem i smakuję urodę rzeczy. Bliższe jest mi to, co polskie, może dlatego, że bardziej znane. Mam teraz przed oczami naszą polską chabrowo-makową łąkę.
**
Czyli polny kwiat wygrywa z egzotycznym?**
Polny kwiat i tulipany...
**
Otrzymuje Pani bukiety ulubionych kwiatów?**
Tak. Tulipan, to dla mnie kwiat sentymentalny... A w naszym zawodzie często jesteśmy nagradzani kwiatami przez publiczność w teatrze. To miłe. Poza tym, jestem kobietą, która lubi być obdarowywana kwiatami.
**
Nie marzy Pani, żeby czasami poczuć się jak u Czechowa - cisza, spokój, za oknami wiśniowy sad, na stole herbata, a przy niej niekończące się rozmowy...**
Jedno mi się nie zgadza - nie chciałabym trwonić czasu na wieczne niezaspokojenie i tęsknotę, jak większość bohaterów Czechowa. Natomiast mieć czas, żeby się delektować herbatą i wiśniowym sadem za oknem, chętnie. Jest to moje marzenie, ale może lepiej zrealizuję je na emeryturze (śmiech). Ewentualnie podczas wakacji.
**
Powiedziała Pani, że może przebierać w propozycjach ról. Co z rolą Agaty Jeżewskiej w drugiej serii "Gliny" Władysława Pasikowskiego?**
Fabułę "Gliny" cały czas napędza zagadka kryminalna. Wątek osobisty to drugi tor, przedstawiający życie głównego bohatera. I tu akurat znalazło się dla mnie miejsce. Wątek z moim udziałem przechodzi przez większość odcinków serialu. Myślę, że scenarzyści przyszykowali widzom niespodziankę, jeżeli chodzi o rozstrzygnięcie pomiędzy dwójką bohaterów - Agatą i Gajewskim, granym przez Jerzego Radziwiłowicza. W drugiej części - po zdradzie, której dopuściła się Agata w poprzedniej części "Gliny" - jest czas na refleksje i próbę porozumienia, naprawienia tego, co się straciło. Próba odbudowy uczucia. Nie jest łatwo.
**
Skoro już o uczuciach mowa, w Pani serialowym życiu poważnie miesza Joanna Liszowska. W "Na dobre i na złe" odbiła Pani ukochanego - doktora Sambora. W "Tylko miłość" osacza Rafała Roznera...**
(Śmiech). Tak. Śmiałyśmy się z tego z Joasią. Zdarza się, że jednego dnia mamy plan "Na dobre i na złe", drugiego "Tylko miłość". Jednego dnia Joasia mówi do mnie - "Możesz go sobie zabrać", a drugiego ja próbuję ją zdystansować. Nasze serialowe wątki przeplatają się i łączą. Chociaż jeszcze nie do końca wiem, co przewiduje scenariusz "Tylko miłość", to faktycznie grupa pań zainteresowanych Rafałem Roznerem powiększa się.
**
A co z Patrycją Sambor z "Na dobre i na złe". Widać, że doktor Drzewiecki zaczyna mieć coraz większe szanse...**
Patrycja Sambor jest w takim okresie swego życia, że marzy o stabilizacji i poczuciu bezpieczeństwa, którego w relacji z Samborem nie ma. Rzeczywiście od trójkąta przechodzimy do czworokąta. Nie są to oczywiste wybory, ani czysty, klasyczny romans. Zrodził się bardziej z tęsknoty za stabilizacją, z próby zamknięcia rozdziału związanego z Samborem. Ale, jak to się czasem w życiu zdarza, nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć, ani sobie nakazać.
**
Czyli ich związek nie musi zacząć się wielkim uczuciem, ale może się nim skończyć...**
Tego jeszcze nie wiem. W "Tylko miłość" mamy całościowy zarys historii naszych postaci, "Na dobre i na złe" to serial pisany na bieżąco, więc wszystko zależy od inwencji scenarzystów.
**
Podobno, kiedyś chciała Pani zostać projektantką mody. Jak to się stało, że została Pani aktorką?**
Dawne czasy. Wbrew oczekiwaniom mojej mamy, która chciała mnie wykształcić humanistycznie, wybrałam technikum odzieżowe, z perspektywą studiowania wzornictwa w Łodzi i projektowania ubioru. Przez moment związałam swoje życie z krakowskim Studiem Mody, gdzie istniała szansa prezentowania własnych kolekcji. Dzięki temu studiu trafiłam do krakowskiej telewizji, gdzie zostałam przedstawiona Marcinowi Dańcowi, który zaprosił mnie do udziału w "Marzeniach Marcina Dańca". Podczas realizacji tych programów, świat artystyczny bardzo mi się przybliżył. Mam na myśli możliwość spotkań i rozmów z osobami, które wcześniej znałam z ekranu lub ze sceny. Poza tym, chyba od zawsze istniało we mnie zakochanie i zainteresowanie teatrem. Pomysł, żeby zostać aktorką, pojawił się też z podpowiedzi. Parę osób podpowiadało równolegle, głównie realizatorzy krakowskiej telewizji, że jest we mnie jakaś iskra, i że może należałoby coś z tym zrobić.
**
Czy teraz jako aktorka, kieruje się Pani modnymi trendami, wybiera kreacje od znanych projektantów?**
Jeżeli nadal będę tak często bywać w Warszawie, to pewnie pojawi się okazja, żeby bliżej poznać świat kreatorów mody. Wtedy będzie to miało swoje naturalne konsekwencje. Do tej pory nie było takiej potrzeby - ja unikałam życia publicznego, a życie publiczne nie upominało się o mnie. Jeśli chodzi o trendy - nie ulegam im nadmiernie, mimo że kiedyś żywo się nimi interesowałam. Uważam, że są potrzebne o tyle, o ile sami umiemy się w nich odnaleźć i wybrać coś dla siebie. Zawsze przyświecała mi zasada - nie tyle modnie, co wygodnie.
**
Bardziej ceni sobie Pani spokojną elegancję?**
Powściągliwość w każdym stylu. Uważam, że coś jest nie w porządku, jeśli za bardzo widać kreację, która jest sztuką samą w sobie. Dla mnie ważne jest, żeby zobaczyć najpierw osobę, a w następnej kolejności to, co ma na sobie.
**
Czyli to, co ma na sobie Sylwia niekoniecznie Pani odpowiada. Kobieta glamour od rana do wieczora to nie Pani?**
Rzeczywiście (śmiech). Choć różnie bywa. Często jest tak, że stylistki wybierają rzeczy, które mnie osobiście też podchodzą. Wizerunek Sylwii stworzony jest od stóp do głów. Tak "zrobiona" przystępuje do konfrontacji ze światem zewnętrznym. Niedopuszczalne, żeby było inaczej. Mnie interesuje też jakość, którą mam w zaciszu domowym.
**
Czy ma już Pani sukienkę na galę Telekamer?**
Mam dwie opcje, jeszcze nie do końca zrealizowane - powściągliwe i skromne, klasyczne w formie. Jedna jest szara łączona z czernią i grafitem. Najbardziej lubię jednak czerń.
**
Jak w takim natłoku pracy znajduje Pani czas dla rodziny, dla synka, który pewnie z utęsknieniem czeka na Pani powroty z planu?**
Praca i rodzina to dwie rzeczy, które napędzają moje życie. Rzadko znajduję czas na cokolwiek innego. A dopóki nie podejmiemy decyzji, że na stałe osiadamy w Warszawie, tego czasu nie będzie więcej. Jak sobie radzę? Jestem ciągle w drodze. Koordynacja z tygodnia na tydzień, z dnia na dzień. Każdy tydzień jest do siebie niepodobny. W związku z tym mamy bardzo precyzyjny grafik - ja, mój mąż i reszta rodziny, czyli nasi rodzice, którzy nam pomagają, a także niania, którą mamy w Warszawie. Nasze dziecko całe szczęście dobrze to znosi.
**
Czy od czasu do czasu udaje się poczytać Antosiowi bajkę na dobranoc?**
Tak, czasami jadę do domu tylko po to, żeby położyć Antka do łóżka, zjeść z nimi kolację, czy poczytać bajkę. Jak jestem w Krakowie zdarza się, że zabieram go do pracy. Antek też często bywa ze mną na planie.
**
Synonim szczęścia?**
Szerokie pojęcie. Jak bym miała nazwać, czy jestem w tym momencie szczęśliwa, powiedziałaby, że jestem. Synonim szczęścia - brak życiowych komplikacji.
Dziękuję za rozmowę