Waldemar i Gabriela Kownaccy: Taka miłość zdarza się raz na milion
16.04.2016 | aktual.: 22.03.2017 17:20
Zazwyczaj rozwód jest ostatecznym końcem wspólnego życia. Małżonkowie nie chcą się już dłużej widzieć i zrywają wszystkie kontakty, byle tylko nie musieć na siebie patrzeć. Ale nie oni.
Zazwyczaj rozwód jest ostatecznym końcem wspólnego życia. Małżonkowie nie chcą się już dłużej widzieć i zrywają wszystkie kontakty, byle tylko nie musieć na siebie patrzeć. Ale nie oni.
Nie rozstali się z powodu zdrad, nałogów czy niekończących się awantur. Po prostu miłość się wypaliła, pojawiły się drobne nieporozumienia – znajomi przyznawali, że kochankowie byli jak ogień i woda – i postanowili pójść każde w swoją stronę. Dyskretnie, szanując uczucia drugiej osoby. Nie zrezygnowali też z przyjaźni.
Nawet kiedy on ożenił się po raz drugi, wciąż wspierał swoją byłą partnerkę. Mieli ze sobą doskonałe relacje i to nie tylko ze względu na dobro syna. Kiedy zmogła ją choroba nowotworowa, to właśnie on tygodniami czuwał przy jej łóżku i towarzyszył byłej żonie w najtrudniejszych chwilach. Poznajcie historię Gabrieli i Waldemara Kownackich.
''To był czysty bunt''
Waldemar Kownacki urodził się 14 kwietnia 1949 roku w Grajewie. Już od najmłodszych lat był chłopcem niesfornym, ale za to samodzielnym. Za nauką nie przepadał, ciągle się buntował, i już jako nastolatek zdobył zatrudnienie w fabryce farb i lakierów okrętowych.
- Jako dzieciak rzuciłem szkołę – opowiadał w wywiadzie z Małgorzatą Karnaszewską. - Stwierdziłem, że nie muszę przecież za wszelką cenę umieć czytać i pisać! No i zrobiłem sobie w życiu eksperyment. Trafiłem do fabryki, gdzie 40-letni ludzie byli starcami. Po roku miałem dosyć i wróciłem grzecznie do szkoły... Miałem chyba z 14 czy 16 lat, gdy mieszkałem na klatkach schodowych i w starych samochodach, a do szkoły wpadałem tylko z rzadka... Ale nie z winy rodziny: dom miałem wspaniały. To był czysty bunt. Przeszedłem przez pięć ogólniaków - w żadnym nie byłem dłużej, niż rok, bo od razu mnie wyrzucali. Maturę zdałem tylko cudem.
Aktor z przypadku
Przez długi czas w ogóle nie myślał o aktorstwie. Nad studia przedkładał grę w karty, marzenia o żeglarstwie i górskie wędrówki.
Do szkoły teatralnej trafił, jak twierdził, przez przypadek i jakoś „tak głupio mu było się już wycofać”. Radził sobie świetnie, a do nauki podchodził z dystansem, mówiąc, że studia były dla niego „kilkoma latami zabawy”.
- Wcześniej chodziłem do teatru głównie po to, żeby postrzelać sobie z procy do aktorów! - żartował. *- Po maturze myślałem o Politechnice, AWF-ie... A gdy trafiłem na egzamin do szkoły teatralnej, nagle okazało się, że mam problem, bo... dostałem się od razu. Wokół widziałem ludzi, którzy odpadli: płakali, byli załamani... A ja poszedłem tam właściwie przypadkiem.*
Jak ogień i woda
Warszawską PWST ukończył w 1973 roku i wkrótce potem zadebiutował na scenie. Dwa lata później poślubił swoją poznaną na studiach dziewczynę – Gabrielę Kwasz.
Kiedy zaczęli się spotykać, koledzy śmiali się, że ten związek nie potrwa długo. Bo chociaż uchodzili za najpiękniejszą parę w szkole teatralnej, różniło ich wszystko. On kochał imprezy, wolność, wagarował i miał wyjątkowo luzacki stosunek do życia. Ona cicha, spokojna, obowiązkowa, trochę samotnica, przykładała się do nauki i nie przepadała za szaleństwami. A jednak między nimi zaiskrzyło.
Wszystkie dziewczynki patrzyły z zachwytem
- Całą naszą szkołę przesłaniała miłość Waldka i Gabrysi. Wszystkie dziewczynki patrzyły z zachwytem* – opowiadała w książce „Gabi” Romana Dziewońskiego przyjaciółka Kownackiej, Ewa Ziętek. *- Wszystkie wiedziałyśmy, że Waldek szyje dla niej sukienki [...]. Wszystko zachwycało w tym Waldku, bo on wszystko potrafił [...]. Taka miłość, która się prawie nie zdarza.
Zgodni, zakochani i niemal nierozłączni – chociaż obiecali sobie, że nie będą mieszać pracy z życiem osobistym. Starali się grywać w różnych produkcjach filmowych, nie chcieli występować na tej samej scenie teatralnej.
W 1983 roku na świat przyszedł ich syn Franciszek i wydawało się, że jego narodziny tylko umocniły to małżeństwo. Kownacka na jakiś czas wycofała się z zawodu, poświęcając się rodzinie.
''Pozostała piękna przyjaźń''
Jednak zaledwie dwa lata po narodzinach syna Kownaccy podjęli decyzję o rozwodzie. Rozstali się po cichu, bez żadnej medialnej afery.
- Miała wspaniały związek z Waldemarem Kownackim, bo dobrali się fantastycznie* – wspominała w _Angorze_ swoją przyjaciółkę Laura Łącz. *- To była wyjątkowo piękna para i wspaniali ludzie. Ich związek nie przetrwał próby czasu, ale pozostała piękna przyjaźń. Taka miłość zdarza się raz na milion. Po rozwodzie nie znalazła godnego następcy Waldemara.
Jak twierdziła, małżonkowie rozstali się bez żadnej konkretnej przyczyny.
Po rozwodzie Kownacki ożenił się po raz drugi, z aktorką Katarzyną, z którą założył rodzinę.
Czuwał przy niej do końca
Ale nie zapomniał o swojej pierwszej żonie. Kiedy w 2004 roku u Gabrieli Kownackiej lekarze wykryli raka piersi, to właśnie jej były mąż zjawił się, służąc pomocą i wsparciem. Kiedy kilka lat później u aktorki zdiagnozowali nowotwór mózgu, to Kownacki, wraz z synem Franciszkiem, czuwał przy jej łóżku.
Gabriela Kownacka zmarła 30 listopada 2010 roku. Waldemar Kownacki czuwał przy jej łóżku do końca. (sm/gb)