Trwa ładowanie...
d2tkx0x
16-07-2010 17:11

Wątpliwość

d2tkx0x
d2tkx0x

Obrana przez Jessicę Hausner estetyka momentalnie przywodzi na myśl dokonania jej rodaka - Michaela Haneke. Ale to tylko złudzenie. Chłodna obserwacja rzeczywistości nie służy autorce za pretekst do moralizatorskiej psychoanalizy społeczeństwa. Wręcz przeciwnie, stwarza ciekawą sposobność do asymilacji: gorzkie zmagania bohaterki z nieprzychylnym i zazdrosnym światem zabarwia nutą nieprzesadzonej empatii. Na wózku inwalidzkim siadamy razem z bohaterką, bezradni i uzależnieni od dobrej woli innych. Ale gdy ona w końcu wstanie, my zostajemy.

Nie bez powodu reżyserka umiejscowiła akcję swojego filmu w Lourdes - jednym z największych na świecie ośrodków kultu maryjnego, co roku odwiedzanym przez blisko milion osób. Także tych niepełnosprawnych, dla których jest to rozpaczliwa i często jedyna nadzieja na cudowne ozdrowienie. Hausner jest sceptyczna względem boskich interwencji, nie pokłada też przesadnej nadziei w religii samej w sobie. Sporo na temat mówi postać operującego frazesami księdza czy dowcip opowiadany przez jednego ze stróżów bazyliki: Maryja chętnie pojechałaby na wakacje do Lourdes, bo... nigdy tam nie była. Mimo to, Austriaczka nie przypuszcza ataku na klerykalne struktury, posuwając się jedynie do wyrażenia wątpliwości.

Nie religia leży zresztą u podstaw tej wieloaspektowej historii. Jeśli film Hausner opowiada o czymś ponad wszystko, to o tym, że świat pełen jest nierównych podziałów. Jedni mają, drudzy nie; jedni chorują, inni są zdrowi. A gdy nagle czyjaś sytuacja ulega poprawie, rodzi się pytanie - dlaczego Ty, a nie ja? Austriaczka nie szuka usilnej odpowiedzi, ukazując jedynie paradoks całej sytuacji. Chora na stwardnienie rozsiane Christine (rewelacyjna Sylvie Testud), drobna i niespecjalnie żarliwa katoliczka, pewnego dnia odzyskuje panowanie nad swym ciałem. Pośród towarzyszących jej pielgrzymów pojawia się konsternacja - dlaczego Bóg pomógł właśnie jej, ignorując ich płomienne modły?

Stąpając po dość grząskim gruncie, jakim niewątpliwie jest kwestionowanie i kpienie z religii, Hausner przechodzi w dość uniwersalną opowieść o międzyludzkich relacjach. Świat może być piękny, jeśli należy się do tych uprzywilejowanych - zdrowych i samodzielnych. Gdy Christine zasila ich szeregi, wszystko wydaje się prostsze. Ot, choćby przystojny mężczyzna, który wcześniej nie zwracał na nią większej uwagi, nagle staje się osiągalny. Niepokój jednak nie znika; Christine ciągle towarzyszy wątpliwość. Co jeśli nie jest to cud ani medyczny fenomen, a jedynie chwilowa remisja choroby? W ostatniej scenie, Hausner nakierowuje kamerę na nieruchomą twarz Testud. Przeciągające się ujęcie akcentuje niepewną przyszłość bohaterki - splot zależności, któremu być może znów będzie musiała podlegać. Na twarzy Christine maluje się żal i ledwo dostrzegalna panika; obraz się zaciemnia.

d2tkx0x
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2tkx0x