Wiejskie życie też jest fajne
Osobiście nie przepadam za rodzimym kinem. Przez lata za bardzo się na nim zawiodłem. A po obejrzeniu „Rysia” Stanisława Tyma, mam już serdecznie dosyć. Zawsze podobały mi się komedie z czasów PRL-u, które naprawdę potrafiły rozbawić do łez. Obecnie jesteśmy karmieni albo tanimi komediami romantycznymi pokroju „Dlaczego nie”, lub marnymi sensacyjkami, którym daleko do kina amerykańskiego czy europejskiego. Niedawne produkcje jak „Świadek koronny” i „Skorumpowani” dawały skrawek nadziei, że powoli wznosimy się na wyżyny, jednak w rzeczywistości były to złudne marzenia.
20.08.2008 18:28
Muszę przyznać, że bardzo rzadko oglądam telewizję, a w szczególności publiczną. Niestety nie jest ona w stanie spełnić moich oczekiwań co do repertuaru zarówno filmowego, jak i publicystycznego czy dokumentalnego. Dlatego wolę obejrzeć coś na DVD, niż ciągle oglądać te same pozycje programowe. Jednym słowem brak Telewizji Polskiej świeżości. Pomimo ciągłych starań i inwestowaniu ogromny pieniędzy w nowe produkcje mało co zmienia się na lepsze. Jednak pojawiło się malutkie światełko w tunelu, które powinno dać początek nowej drodze, zmierzającej ku odrodzeniu.
Niedawno TVP podjęło się realizacji serialu, którego popularność przekroczyła wszelkie oczekiwania. Przewrotna historia, opowiadająca o małej wiosce Wilkowyje, gdzie Ksiądz i Wójt starają się opanować na pozór spokojne wiejskie życie. „Ranczo” przyciągnęło przed telewizory miliony widzów, którzy z niecierpliwością oczekiwali na kolejne odcinki. Popularność serialu spowodowała, że postanowiono stworzyć film pełnometrażowy pod tytułem „Ranczo Wilkowyje”. Ci sami bohaterowie, ta sama wieś oraz pełno dobrego humoru niesie ze sobą naprawdę gwarantowaną zabawę.
Wilkowyje to niewielka wieś, gdzie każdy się zna i wie o sobie wszystko. W takiej społeczności nie można niczego ukryć. Główny bohater (Cezary Żak)
jednocześnie gra dwie role. Księdza, którego słowo mieszkańcy uznają za najważniejsze, oraz swojego brata bliźniaka Wójta, próbującego kombinować na wszelkie możliwe sposoby. Każda nowo osoba pojawiająca się we wsi jest atrakcją na miarę… hollywoodzkiej gwiazdy. Taką sensację wzbudził Amerykanin Louis (Radosław Pazura), który przyjeżdża do swojej byłej żony Lucy (Ilona Ostrowska), aby ją za wszelką cenę odzyskać i skłonić do powrotu do Stanów Zjednoczonych. Niestety Lucy nawet nie myśli o przeprowadzce. Już ułożyła sobie życie na nowo, z kimś innym u boku.
Pomimo tego Louis usilnie dąży do osiągnięcia zamierzonego celu. Wizyta obcokrajowca we wsi nie stała się jedynym gorącym tematem. Wójta odwiedza, dawny przyjaciel, a teraz Regionalny Inspektor Obrachunkowy – Czerpach (Artur Barciś), który przeprowadza inspekcję, mającą na celu udowodnienie nieprawidłowości w finansach urzędu rządzącego wsią. Mieszkańcy nie spodziewają się, że obaj, mało proszeni przybysze planują podstępną intrygę.
Reżyser, Wojciech Adamczyk stworzył nic innego jak półtoragodzinny, niezależny odcinek popularnego serialu „Ranczo”. Mając spore doświadczenie w tworzeniu tasiemców, dobrze wiedział co robi. Ciekawostką jest to, że Adamczyk wykorzystał aktorów, z którymi spotkał się wcześniej na planie polsatowiskiej produkcji „Miodowe lata”.
„Ranczo Wilkowyje” to naprawdę dobrze zrobiona komedia. Stanowczo różni się od pozostałych produkcji rodzimego kina. Jest to delikatny, stonowany film, pełen pozytywnego humoru, bez przekleństw, nagości czy przepychu. Plusem jest to, że widzowie, którzy wcześniej nie widzieli serialu nie muszą się obawiać, że niczego nie zrozumieją. Jest to całkowicie osobna historia. Fenomenalne są sceny z czterema pijakami siedzącymi cały dzień na ławce i komentującymi otaczający ich świat – pierwsza klasa.
Momentami film przypomina mi obraz „Pieniądze to nie wszystko” z Markiem Kondratem w głównej roli. Podsumowując. W końcu doczekaliśmy się dobrego kina, wyprodukowanego przez Telewizję Polską i miejmy nadzieję, że podniesiona wysoko poprzeczka szybko nie spadnie.