A mnie to nie bawi
Nie wiem, jak Wy, ale ja z czystej ochoty na „Straszny film 4” nigdy bym się nie wybrał. Przybyłem. Zobaczyłem. Oniemiałem z wrażenia nad ilością głupot zawartych w jednym filmie. Któregoś dnia obudzę się i wyglądając za okno zobaczę plakat „Straszny film 124”, gdyż to już prawie serial się zrobił. Tylko, czym dalej w las, tym coraz mniej naprawdę zabawnych i śmiesznych scen.
Ja wiem, że tu oto chodzi, by było głupio, ale i głupota ma granice dobrego smaku, a tego w tym filmie bardzo często brakuje. Wiem, że to parodia wszystkiego, co popadnie zmiksowana tak, że zasługuje na aplauz, ale na tym chyba się kończy. Choć może, jak to jest w innym powiedzeniu, „Głupota ludzka nie zna granic”, dlatego może warto przymknąć oko na całokształt i przymrużywszy je, próbować znaleźć coś w tym filmie dla siebie.
Ja jednak nie znalazłem, choć bardzo usilnie szukałem.
Zastanawiam się, co jest wymiernym wskaźnikiem pojawienia się określonych tytułów w kolejnej edycji „Strasznego filmu”. Losowanie? A może ilość przyznanych Malin? Tak, czy inaczej uznanie twórców zyskała przede wszystkim „Wojna światów”, zręcznie zmiksowana z „Piłą”, „Osadą” i kilkoma innymi tytułami. Jednak… zrobienie komediowego wątku z dramatycznej sceny z filmu „Za wszelką cenę” to już było duże przegięcie.
Rzecz jasna spotykamy ponownie znane z poprzednich części postacie, które pojawiają się tu na chwilę, na dłużej. Są też tacy, którzy ponownie grają samych siebie. To na nich opiera się fabuła tego pokręconego filmu, to dzięki nim barometr głupoty przekracza punkt krytyczny i co ciekawe zatacza koło. Jaki z tego morał? Z całą pewnością nie taki, jak myślicie.
Chciałbym napisać, „Idźcie, zabawcie się, niech dobry humor będzie z Wami”, ale takie słowa są tu nie na miejscu. I to nie, dlatego, że nie mam poczucia humoru, jak dotąd nikt mi tego nie zarzucił, ale tu naprawdę trudno o szczery uśmiech i zabawę po pachy. Są pojedyncze detale, są pewne sceny liczone na palcach jednej dłoni. Ale, aby tego było mało, na finał mamy scenę, która całkowicie nas dobije. Nadal nie wiem, po co, dlaczego i dla kogo nakręcona.
Zanim jednak uświadomimy sobie, co właściwie robimy w tym miejscu i kto nas tu zaprosił, może zły sen pryśnie? Mam jednak nadzieję, że nie będziecie zmuszeni zadać sobie tego pytania po seansie, gdyż o ironio losu, nie znajdziecie się na nim. Jest tyle innych, wartościowych tytułów, więc nic nie stracicie omijając „Straszny film 4” z daleka.