Ben Kingsley w "Medicusie"
''Medicus'' to fascynująca opowieść o marzeniach, które potrafiły rozświetlić mroki Średniowiecza. Adaptacja bestsellerowej powieści Noah Gordona. Film zagości w kinach 25 kwietnia. Dziś natomiast prezentujemy wypowiedź Bena Kingsleya (filmowego Ibn Sina), który dzieli się refleksją dotyczącą fabuły ''Medicusa''.
Dzisiaj robimy wszystko, by zapomnieć o wszelkich dramatach i tragediach. Chcemy filmów, które będą nas pocieszały i wprawiały w dobry nastrój. Ale takie rzeczy nie wpłyną na twoją podświadomość, nie zapiszą się w twojej duszy. Punktem wyjściowym jest w tym filmie śmierć matki głównego bohatera. Jako artysta nie chciałbym wyrzucać takiej sceny ze swojego filmu, bo to smutna chwila. Takie myślenie nosi w sobie oznaki niedojrzałości emocjonalnej i do niczego nie prowadzi. Bez takich depresyjnych fragmentów żadna sztuka Szekspira nie mogłaby zostać opowiedziana. Czuję jako aktor, że publiczność chce zostać poruszona, za to płacą grube pieniądze. Tak więc ten młody człowiek postanawia, że wypełni pustkę po śmierci matki, dowiadując się, dlaczego tak naprawdę zmarła. Dojrzałość wymaga odwagi i wrażliwości, a film musi to przekazywać, pozostawiać w głowie i sercu widza pewne idee i koncepcje, zmuszać do refleksji. Nie puszymy się, że nakręciliśmy „film z ważnym przesłaniem”, chcieliśmy po prostu opowiedzieć
piękną historię, która będzie miała większy sens - twierdzi Kingsley.
* ''Medicus'' - w kinach od 25 kwietnia!*