[dvd] Kim jest Alexander Pearce?
Producenci najnowszego filmu Floriana Henckela von Donnersmarcka wyświadczyli reżyserowi niedźwiedzią przysługę. Jego „Turysta” nie ma nic wspólnego ani z nowoczesnym kinem akcji, ani trzymającym w napięciu, „międzynarodowym” thrillerem. Owszem, jest to dreszczowiec, ale dreszczowiec w starym, lekko cuchnącym naftaliną stylu. Dodam, że w tym przypadku ów zapach jest niezwykle odświeżający.
Pamiętacie czasy, kiedy filmy kręcono w jednym celu - aby przed kamerą spotkała się para uwielbianych przez publiczność aktorów? George Peppard i Audrey Hepburn, Gregory Peck i Sophia Loren, James Stewart i Kim Novak - można by tak wymieniać bez końca. Czarujące spojrzenia, namiętne pocałunki, miłosne zakusy i niebezpieczne intrygi. Tym żyli nasi rodzice, kiedy szli na seans „Szarady”, „Jak ukraść milion dolarów” czy „Arabeski”. Von Donnersmarck chciał przywołać dawne czasy, a współczesną, rozpalającą ekran parą uczynił dwójkę aktorów, którzy nigdy dotąd nie wystąpili w jednym filmie – Angelinę Jolie i Johnny’ego Deppa.
Ona jest piękną, tajemniczą nieznajomą, ściganą przez Interpol, Scotland Yard i brytyjskiego milionera-złoczyńcę. On to amerykański turysta, nieporadny safanduła, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Ich losy splotą się w niebezpiecznej rozgrywce, w której stawką jest kilkaset milionów funtów. Oczywiście między dwojgiem musi narodzić się uczucie. Jak zakończy się ten romans? Świadkiem nieprawdopodobnych wydarzeń będzie miasto zakochanych – Wenecja.
„Czy w końcu się pocałują?”, „Czy bohaterowie zostaną na końcu parą?”, „Ale ona wspaniale wygląda w tej sukni!”. Jeśli, któreś z tych pytań/myśli przyjdzie wam do głowy w trakcie seansu, to znaczy, że reżyser osiągnął swój cel. W „Turyście” tak naprawdę o nic innego nie chodzi. Najważniejsze są relacje między Elise (całe szczęście Jolie nie wypowiada zbyt wielu kwestii), a niepozbawionym uroku (w końcu to Johnny Depp!), pierdołowatym partnerem. Cała kryminalna intryga, plot twist, pościgi i morderstwa (a jest ich naprawdę niewiele) to jedynie tło dla ich flirtu i wykluwającego się romansu, który tak bardzo chcemy przecież zobaczyć. Nawiązaniem do stylu glamour obecnego w filmach z lat 60. są również wystawne wnętrza, piękne stroje i drogocenna biżuteria, których nie powstydziłyby się wspomniane gwiazdy - Sophia Loren czy Audren Hepburn.
„Turysta” nie jest, więc niczym nowym ani tym bardziej przełomowym. To taki nostalgiczny filmowy hołd dla anachronicznej estetyki retro i starego Hollywood. Hołd oczywiście udany. Film reżysera „Życia na podsłuchu” nie ma pretensji do bycia czymś, czym nie jest. Von Donnersmarck przypomina widzom, jak kiedyś emocje wzbudzało coś zupełnie innego niż dopieszczone efekty specjalne czy prująca 200 km/h akcja.
Odnośnie wydania DVD – Polska jest niestety „specyficznym” rynkiem, gdzie cieszą jakiekolwiek materiały dodatkowe dołączone do filmu. Płyta z „Turystą” zawiera ich przyzwoitą ilość. Możemy zobaczyć wpadki z planu, alternatywne animowane intro oraz dwa króciutkie reportaże o realizacji. Dodatkowo dystrybutor dołączył komentarz reżysera. Całkiem nieźle, zważywszy, że polscy wydawcy, delikatnie mówiąc, nigdy nas nie rozpieszczają. Jedyna uwaga dotyczy braku polskich napisów w materiałach dodatkowych. Imperial robi to notorycznie.