Dziś 13, jutro 30
Amerykanie lubią i potrafią kręcić filmy o trudnym procesie dojrzewania. Jednak tym razem zdecydowanie ponieśli porażkę, a razem z nimi piękna Jennifer Garner, której chyba przez pomyłkę powierzono główną rolę.
04.12.2006 18:07
"Dziś 13, jutro 30" opowiada historię Jenny, która bardzo chce zdobyć przyjaźń najpopularniejszych dziewczyn w klasie zwanych "sześcioma laskami". Jednak jedyną osobą, która lubi z nią spędzać czas, jest szkolny outsider - Matt Flamhaff. W dniu swych 13. urodzin postanawia więc zorganizować przyjęcie, na które zaprasza swoje koleżanki. Te jednak korzystają z okazji, by ją jeszcze bardziej poniżyć. Zrozpaczona Jenna wypowiada życzenie - pragnie być piękną 30-latką. Nie ma jednak pojęcia, że za sprawą magicznego pyłu przyniesionego przez Matta, może się ono spełnić.
Jak powszechnie wiadomo, dojrzewanie to piekielnie trudny okres w życiu nastolatka, a ostatnią rzeczą, której się wtedy pragnie, jest to, aby czymkolwiek się wyróżniać. Nic też dziwnego, że Jenna chce być taka sama jak pozostałe dziewczyny z jej szkoły: pewna siebie, ładna i popularna. Scena, w której razem ze swoimi pseudoprzyjaciółkami obchodzi 13. urodziny, to pierwszy i zarazem ostatni naprawdę dobry moment w tym filmie. Ponieważ, gdy tylko za pomocą magicznego pyłu przemienia się w powabną 30-latkę, czar pryska i rozpoczyna się historia o tym, jak nie przegapić szansy na szczęście u boku faceta swego życia.
W sumie może i nawet dobrze by się to oglądało, gdyby scenarzyści nie zapomnieli o tym, że również filmy podlegają prawom logiki. Ponieważ jednak nie postarano się o to, by zachować przynajmniej pozory prawdopodobieństwa, wyszła z tego komedia romantyczna, która nie jest ani zabawna, ani tym bardziej romantyczna. I nie byłaby ona z pewnością warta obejrzenia, gdyby nie kreacja Marka Ruffallo, który wciela się w cichego wielbiciela Jenny. Aktor, który wciąż jeszcze nie jest doceniany w Hollywood, przykuwa nie tylko wzrok, ale sprawia, że choć na chwilę jesteśmy w stanie uwierzyć w tę mocno naciąganą historię.
Niestety Jennifer Garner, która mu partneruje, skutecznie potrafi unicestwić piękno tych scen swym pretensjonalnym aktorstwem żywcem wziętym z telewizyjnej telenoweli. Udanych filmów o tym, co by było, gdyby marzenia o dorosłości się spełniły, nakręcono wystarczająco dużo, a "Dziś 13, jutro 30" zdecydowanie do tej grupy nie należy. Można więc go sobie spokojnie darować - no chyba, że jest się wielbicielem talentu Marka Ruffallo.