Fryderyk Chopin Superstar
Film Martina Clappa i Geoffa Lindseya rozpatrywać można w dwóch kategoriach – edukacyjnej prezentacji dla najmłodszych i pełnowartościowego filmu animowanego. W tej pierwszej „Latająca maszyna” sprawdza się znakomicie – przyciąga wzrok charakterystyczną animacją, uczy kilku podstawowych faktów i zapewnia przeszło godzinę pozytywnych wrażeń. Jeśli jednak przyjrzymy się filmowi z nieco szerszej perspektywy, werdykt będzie już zdecydowanie mniej korzystny.
Polski dystrybutor reklamuje film porównaniem do pixarowskiego „Odlotu”, ale nie może się on mierzyć ani z jego skalą, ani nawet kreatywnością. Punkt wyjścia jest tu nawet podobny – podniebna podróż pełna przygód – ale wpisany w historię dydaktyzm, przybliżający postać Fryderyka Chopina, nieustannie psuje dobre wrażenie.
Co gorsza, film ma klamrową konstrukcję – animacja otoczona jest częścią aktorską, która w swojej dosłowności ostaecznie zaprzepaszcza potencjał, jaki drzemie w jego sercu. Na nic wdzięk zaproszonej do gościnnego występu Heather Graham, „Latająca maszyna” traci wtedy najwięcej, okazując się naszpikowaną nachalnymi symbolami notką biograficzną „największego z polskich kompozytorów”. Dość niestrawne.