"Garbi super bryka" w reżyserii Angeli Robinson to infantylna historyjka dla raczej niewybrednych nastolatków.
Maggie skończyła właśnie szkołę i w nagrodę od ojca dostaje własny samochód. Nie jest to niestety wymarzona wyścigówka, lecz niezbyt okazały garbus ze złomowiska. Okazuję się, że biały "Garbi" nie jest jednak zwykłym autem, posiada ukryte talenty i osobowość. Dzięki niemu Maggie (wnuczka mistrza rajdowego), będzie miała szansę wystartować w legendarnych wyścigach NASCAR.
"Garbi super bryka" jest powrotem do przeboju z lat 60. "Herbie: The Love Bug". Twórcy próbują ożywić legendarnego garbusa. Jaki to powrót - będą wiedzieć ci, którzy znają pierwowzór.
Trudno jednak nie zauważyć, że gagi Garbiego są dość monotematyczne i śmieszą tylko na początku, a sama Maggie mało wyrazista. Ponoć skończyła już studia, ale identyfikować się z nią będą raczej nastolatki. Jedyną naprawdę udaną postacią jest główny konkurent Maggie w wyścigach, po uszy zakochany w sobie, błazeński Trip Murphy (Matt Dillon, a w polskiej wersji językowej świetny Wojciech Malajkat), który potrafi ożywić to raczej nudnawe przedsięwzięcie.