RecenzjeKill Po, vol. 2

Kill Po, vol. 2

Dziwny to sequel. Nowa przygoda grubawej pandy Po, mistrza kung fu i fajtłapy w jednym, trwa niewiele ponad 80 minut, stanowiąc swoiste wprowadzenie do właściwej, zakontraktowanej na… cztery kolejne części fabuły. Historia tu przedstawiona jest w gruncie rzeczy nieważna - opowieść o domniemanym zabójcy rodziców Po jest przedbiegiem, w który nie włożono wiele wysiłku. Ot, szast-prast, trzy dialogi na krzyż, jeden pojedynek, drugi, trzeci, i tak aż po oczywisty i mało absorbujący finał.

Pośpiech, z jakim twórcy odbębniają swój epizod, ciągnie tę udaną skądinąd kontynuację w dół. Bo, mimo iż nie uświadczymy tu dobrze skonstruowanych postaci, satysfakcjonującej intrygi ani nawet jakichkolwiek emocji związanych z powodzeniem nowej misji Po, część druga udanie wpisuje się w staroświecką mitologię kina kung fu, przywodząc na myśl największe klasyki Jackiego Chana i studia braci Shaw.

Nie bez znaczenia pozostaje już sam fakt, że głosu wyroczni powtarzającej przeciwnikowi Po, iż zostanie przez niego pokonany, udzieliła Michelle Yeoh, przez lata naczelna heroina kina kopanego. Takich smaczków, wypełniających – na zmianę – kontekst fabularny i dialogowy, jest tu oczywiście więcej. Aż boję się pomyśleć, jaki byłby to film, gdyby umiejętność w operowaniu nimi przekładał się na zniuansowanie samej historii…

Przy swoich niedoskonałościach jest to bowiem sequel udany: dynamice kolejnych pojedynków towarzyszy nie tylko dobrze zaimplementowany efekt 3D, ale także wspomnienie starego, dobrego kina nowej przygody, w którym rozmach korespondował z młodzieńczą ekscytacją. Tym bardziej szkoda, że po niespełna półtorej godzinie cała ta karuzela zatrzymuje się brutalnie, każąc nam wrzucić kolejną monetę.

recenzjakung fu pandakung fu panda 2
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)