On, ona i Tokio

On - Bob Haris, podstarzały aktor filmów akcji z lat 70. przybywa do Tokio, by za 2 mln dolarów nakręcić reklamę whisky. Ona - Charlotte, młoda absolwentka Yale w dziedzinie filozofii, z nudów towarzyszy mężowi w podróży do Japonii. Tokio - miasto, w którym liczba neonów dorównuje populacji mieszkańców, stolica kraju, który z jednej strony krzewi wiekowe tradycje, z drugiej zachłystuje się najnowszymi zdobyczami techniki i rozrywki. Wspomniana trójka to główni bohaterowie filmu Między słowami, wchodzącego właśnie na nasze ekrany.

Na Między słowami z niecierpliwością oczekiwali kinomani urzeczeni Przekleństwami niewinności, poprzednią produkcją Sofii Coppoli. Reżyserka nie zawiodła pokładanych w niej nadziei. W Między słowami jest wszystko to, czego oczekiwaliśmy po twórczyni Przekleństw - podobna wrażliwość, naturalność, wizualna oryginalność, wspaniała muzyka, element komedii inteligentnie wymieszany z zadumą, poezja, którą autorka umie znaleźć w pozornie normalnej i czasem niezbyt radosnej rzeczywistości. Wszystko zaś podane jeszcze bardziej profesjonalnie i zajmująco.

Być może to zasługa obsady. Bill Murray, dotąd uważany przeze mnie za aktora przeciętnego (mimo, że Dzień świstaka jest dla mnie komediowym mistrzostwem ), stworzył tu niezapomnianą kreację. W niezwykle naturalny i przekonujący sposób zagrał starzejącą się ikonę kina, faceta znużonego życiem, gwiazdorstwem, konwenansami. Jego Bob z uśmiechem kwituje japońskie uprzejmości, ale męczące towarzystwo opiekujących się nim agentów i hotelarzy sprawia, że czuje się samotny. Nie pomaga mu żona, która przez telefon woli rozmawiać o kolorze wykładziny niż wyznawać czułości. Na nic zda się prostytutka, która bardziej go odstrasza niż podnieca. Bob jest jednak człowiekiem doświadczonym, mądrym i pogodzonym z rzeczywistością. Nie oczekuje już od życia fajerwerków. Swoje wyobcowanie i bezsenność leczy więc whisky bez emocji popijaną w hotelowym barze. Tu spotyka równie zagubioną Charlotte, interesująco zagraną przez wschodzącą amerykańską gwiazdeczkę, Scarlett Johansson. Dziewczyna nie wie co zrobić ze swoim dopiero rozpoczynającym się dorosłym życiem. Drażni ją towarzystwo męża, wziętego fotografika gwiazd, woli milczeć niż rzucać puste, nic nie znaczące słowa. Już dwa lata po ślubie zastanawia się nad sensem swojego związku,nie jest szczęśliwa.
Ta dwójka, wyczuwając w sobie pokrewne dusze, zaczyna spędzać wspólnie czas, rozmawiając, włócząc się po tokijskich restauracjach, uczestnicząc w wygłupach karaoke, coraz bardziej zbliżając się do siebie. Pojawia się nawet erotyczne zainteresowanie, nigdy nie dopowiedziane, ale narastające w miarę upływającego czasu i nawet u widza wywołujące bliżej nieokreślony dreszczyk. Relacje, zbudowane między Bobem i Charlotte przez te kilka dni zaważą na całym ich życiu i nie zostaną nigdy zapomniane.

Coppola kocha swoich bohaterów. Może dlatego dwójka głównych postaci wydaje nam się tak bliska, tak bardzo interesująca, a Tokio, choć dalekie i obce kulturowo, jawi się jako miejsce piękne, w którym wszystko może się zdarzyć, w którym nasz los może odmienić się na lepsze.

Wczorajsze wieczorne dywagacje z moim chłopakiem uświadomiły mi, że dla każdego Między słowami będzie miało inny wydźwięk, każdy przygody dwojga Amerykanów zagubionych w tokijskiej rzeczywistości zinterpretuje inaczej - jako historię niespełnionego uczucia, miłości, która przyszła za późno, jako opowieść o kulturowych różnicach, fascynacji Japonią, o samotności, zagubieniu, starzeniu się, kryzysie wieku średniego, przyjaźni ponadpokoleniowej, poszukiwaniu własnego ja, czy też o tych krótkich momentach, dziełach przypadku, które mogą zmienić całe nasze życie. Interpretacji i wzbudzanych podczas projekcji emocji może być tyle, ilu akurat widzów znajduje się na sali. Wszystko dlatego, że reżyserka nie ingeruje zbyt mocno w losy swoich bohaterów. Na ekranie widzimy i słyszymy tylko to, co kamera może pokazać w naturalny, nieinwazyjny sposób. Nie wchodzimy nikomu pod kołdrę, nie przeczesujemy niczyich myśli. To, czego się dowiadujemy o bohaterach wynika z ich rozmów, zachowań, bardzo
zdawkowych opowieści dotyczących ich przeszłości. Nie słyszymy szeptów i przekazywanych po cichu, w intymny sposób informacji, których normalnie, nawet stojąc obok też byśmy nie usłyszeli. Coppola zaś niczego nie wyjaśnia, nie komentuje. I chwała jej za to.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)