Obejrzałem w swoim życiu setki filmów i trudno byłoby mi wybrać ten najlepszy, taki, po który sięgnę o każdej porze dnia i nocy. To samo dotyczy tak zwanych ulubionych aktorów, dzięki którym niektórzy wybierają tę, a nie inną produkcję. Co prawda miewam sentymenty, jednak zazwyczaj kieruję się innymi kategoriami, zwłaszcza że niestety dobry aktor nie zawsze idzie w parze z wartościowym filmem.
Przyznaję, że kiedyś faworyzowałem aktorów. Do ich grona zaliczałem np. Tom’a Hanks’a, Morgan’a Freeman’a i Nicolas'a Cage'a. Na tym ostatnim skupię się najbardziej. Jako bratankowi słynnego reżysera Francisa Forda Coppoli było mu znacznie łatwiej odnaleźć się w hollywoodzkim świecie. Sam Cage może twierdzić, że wujaszek nigdy nie ingerował w jego karierę, jednak zwykłemu zjadaczowi chleba trudno w to szczerze uwierzyć. Zostawmy może rodzinne koneksje i przyjrzyjmy się dokonaniom Cage'a.
Bez dwóch zdań, jest aktorem uniwersalnym. Grał zarówno w komediach, sensacjach, jak i dramatach czy horrorach. Na swoim koncie ma kilka niezapomnianych ról - ,,60 sekund", „Twierdza" - oraz totalnych wpadek, patrz "Ghost Rider". Filmowa adaptacja komiksu Marvel’a splamiła dobre imię Cage'a, przez co sam aktor zniechęcił do siebie sporą rzeszę widzów. Podobno czas leczy rany, niemniej jednak najnowsza produkcja z udziałem Nicolas’a, zatytułowana „Piekielna zemsta" (dystrybutor Galapagos) tematycznie przypomina tę niechlubną sprzed kilku lat, co może z pozoru nie napawać dużym optymizmem.
Reżyserem filmu jest Patrick Lussier, który stawał za kamera takich filmów jak „Głosy 2" i "Krwawe walentynki". Ta ostatnia produkcja, tak samo jak „Piekielna zemst ”, została nakręcona (kinowa wersja) w technologii 3D, co dla współczesnych horrorów jest zachęcającym i przyciągającym widza atutem. Przecież nie tylko bajki czy mega produkcje mogą zostać wzbogacone trójwymiarowym obrazem…
Głównym bohaterem „Piekielnej zemsty" jest John Milton (Cage), który po śmierci za swoje złe uczynki trafia do piekła, miejsca skąd nie ma prawa nikt uciec. Jednakże cuda się zdarzają, nawet w hadeskich czeluściach. Skazany na wieczne cierpienie Milton, powraca do świata żywych. Ma ku temu cel: musi pomścić śmierć swojej córki i uratować z rąk czcicieli szatana, wnuczkę, którą sekta chce złożyć w ofierze swemu panu. Miltonowi w walce ze złem będzie towarzyszyć długonoga blondynka o imieniu Piper (Amber Heard), której niebiański wygląd wprowadza w błąd krwiożerczych przeciwników. Nawet najlepszy diabelski wojownik - Księgowy (William Fichtner - znany z roli Mahone'a z serialu TV "Skazany na śmierć") nabierze się na jej mylące oblicze.
Po obejrzeniu „Piekielnej zemsty" długo zastanawiałem się, do którego gatunkowego worka, powinienem wrzucić ten film. Akcja, thriller, fantasy, horror czy czarna komedia chodziły mi po głowie. Ostatecznie, jednoznacznie nie opowiem się za żadnym z tych gatunków, bo produkcja Lussier'a ma w sobie wszystkiego po trochę. To urozmaicenie sprawia że „Piekielna zemsta" wyróżnia się spośród innych pozycji dostępnych na sklepowych półkach. Przyciąga swoją oryginalnością, sposobem postrzegania nowoczesnego kina. Nie sugerujcie się opiniami innych, pozwólcie sami ocenić jego walory. A jest ich naprawdę sporo.
Po pierwsze, genialna gra aktorska, zwłaszcza w wykonaniu William'a Fichtner'a, którego stoicki spokój w realizowaniu poleceń swojego pana, przyćmiewa nawet tak wielką gwiazdę, jaką jest Nicolas Cage. Czarny humor oprawiony w powalające dialogi, czasem mało wyrafinowane, powoduje uśmiech na naszej twarzy. Podczas oglądania trudno jest nie pokusić się o porównanie „Piekielnej zemsty" z "Maczetą" oraz słynnym "Grindhousem" Tarantino. Produkcje te mają swoją niepowtarzalną formę, która musi zostać potraktowana z wielkim przymrużeniem oka - tylko wtedy doświadczymy pełnego zadowolenia. Kapitalnym elementem filmu są tak zwane "american muscle" czyli majestatyczne, niepowtarzalne i dla większości nieosiągalne samochody. Na dodatek prowadzone przez piękną Amber Heard - szkoda, że takie rzeczy możliwe są jedynie w filmie.
„Piekielna zemsta” to prawdziwa hollywoodzka produkcja, której tak naprawdę nic nie brakuje. Każdy odnajdzie w niej coś dla siebie: wartką akcję, ostrą muzykę, dowcipne dialogi, piękną kobietę, samochody marzeń, ciekawe postaci, dużo efektów specjalnych oraz krew na ekranie. Naprawdę trudno jest obojętnie przejść i nie sięgnąć po ten film. Fakt, jest specyficzny, ale właśnie ten atut powinien przyciągać i uwierzcie mi na słowo – robi to.