Trwa ładowanie...
dv5cfv7
terminator ocalenie
05-06-2009 15:18

Przepowiednie spełniły się

dv5cfv7
dv5cfv7

Choć w filmie "Terminator: Ocalenie" twórcy zdecydowanie postawili na wizualne efekty, mniej koncentrując się na bohaterach, fani serii powinni być zadowoleni. Wszak w końcu ujrzeli przyszłość.

Blog z podróży do świata 'Terminatora'!Wideo-relacja prosto z paryskiej premiery filmu

"Terminator. Ocalenie" to zupełnie nowy rozdział w historii serii. Obok siebie ramię w ramię walczą John Connor (świetny jak zawsze Christian Bale) oraz Marcus Wright (Sam Worthington), który jest robotem wysłanym, by zabić... Connora. Tym razem Skynet zabójcę posyła z przeszłości zostawiając go jako "nieaktywnego" na ponad 15 lat. Gdy budzi się w 2018 roku nie wie, że jest maszyną z ludzkimi organami zaprogramowanym w jednym celu. Pomostem łączącym te dwie postaci okazuje się być Kyle Reese, ojciec Connora, którego obydwaj chcą uratować przed śmiercią.

Świat przyszłości, wykreowany przez twórców od efektów specjalnych z pewnością zachwyci nie tylko zagorzałych fanów serii, ale również innych widzów. Ci, którzy filmy o Terminatorze nie traktują jako przełomowe dzieła w historii kina, tym razem muszą docenić perfekcję specjalistów od efektów z Hollywood. Znakomicie zrealizowane pościgi, cyborgi i roboty prawdziwe jak nigdy dotąd oraz wnętrze siedziby Skynetu rzeczywiście "wbijają w fotel". Nieco gorzej sytuacja wygląda, gdy spróbujemy skupić się na scenariuszu.

Brakuje pogłębienia zwłaszcza postaci Marcusa, którego pierwszy raz poznajemy w więzieniu, podczas wykonywanego na nim wyroku śmierci. Przemiana z pół-maszyny, pół-człowieka w ofiarną i zdolną do poświęceń istotę jest mało wiarygodna. Cyborg praktycznie nie ma momentu zawahania, nie ma zamiaru przejść na "ciemną stronę mocy". Chce zniszczyć Skynet, odpowiedzialny za to kim jest. Widz nie dowiaduje się nic na temat tej postaci oprócz tego, że pała żądzą zemsty i chęcią uratowania Reese'a.

dv5cfv7

Dużo bardziej "czytelnie" przedstawiony został przywódca Ruchu Oporu Connor. Jest człowiekiem z krwi i kości, który nie boi się podejmować decyzji ryzykownych, jednak prowadzących do zwycięstwa. Bale dobrze wpisał się w rolę i dzięki niemu film znacznie zyskał na atrakcyjności. Mimo że nie ma okazji, by pokazywać swój kunszt aktorski, wydaje się, że przez fanów zostanie w pełni zaakceptowany i być może w kolejnych częściach twórcy jeszcze mocniej zaakcentują postać Johna. W "Terminatorze: Ocalenie" aktor wydaje się być, mimo wszystko, nieco zagubiony

Co trzeba podkreślić film jest mostem łączącym pozostałe części z tymi, które nadejdą. Pokazują to zręcznie wplecione nawiązania do poprzednich części Terminatora. To jakby epilog i "dodatek", który pokazuje, jak wygląda przyszłość po Dniu Sądu. Twórcy przygotowali dla fanów specjalną niespodziankę, której, by nie psuć zabawy, nie będę zdradzał. Co bardziej domyślni z pewnością już wiedzą, o co albo raczej, o kogo chodzi.

Choć niedociągnięć jest wiele, szkoda, że nowy Terminator trwa tak krótko. Może przez to pojawia się w nim wiele uproszczeń, łącznie z błyskawicznym ozdrowieniem Johna Connora po przeszczepie serca, który według medycyny nie miał prawa go uratować. Może dlatego postacie kobiet są tylko dodatkiem do dwójki głównych postaci, choć mogło, a nawet powinno być zupełnie inaczej.

Wydaje się też, że można było pokazać jeszcze więcej Ziemi po Apokalipsie. Na szczęście są dobre wieści. Terminator powróci jeszcze w dwóch częściach. Ta zasłużyła na sześć gwiazdek, ale oszałamiające efekty specjalne pozwoliły podnieść tę ocenę o jeszcze jedną.

dv5cfv7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dv5cfv7