Różczka: sława ją przerosła
27.07.2018 | aktual.: 30.07.2018 13:08
Jeszcze kilka lat temu uchodziła za jedną z najpopularniejszych aktorek w branży; grała w kilku serialach i filmach rocznie, a reżyserzy zabiegali, by mieć ją w obsadzie swoich produkcji.
Magdalena Różczka - która 27 lipca skończyła 41 lat - w pewnym momencie poczuła się jednak zmęczona popularnością i na jakiś czas usunęła się w cień, by odpocząć i poświęcić się swojej rodzinie.
Gwiazda, która zawsze chroniła swoją prywatność, nie spodziewała się, że jej zniknięcie wywołała w mediach prawdziwą burzę; fotoreporterzy zaczęli śledzić każdy jej krok, a gazety plotkarskie publikowały nierzadko wyssane z palce informacje na jej temat. Dla aktorki był to wyjątkowo trudny czas i była na skraju załamania nerwowego - nic więc dziwnego, że sprawa wreszcie znalazła swój finał w sądzie. Dziś artystka znów wróciła do grania, zaczęła angażować się w rozmaite akcje charytatywne i wyznaje, że w najtrudniejszych chwilach zawsze może liczyć na wsparcie swojego nowego partnera, Jana Holoubka.
Kobieta pracująca
Zanim odkryła w sobie aktorskie powołanie, próbowała wielu rzeczy - ukończyła liceum ekonomiczne, studiowała informatykę i socjologię. Zawsze była bardzo samodzielna i nie bała się pracy; już jako nastolatka zaczęła sama na siebie zarabiać, sprzedając warzywa na targu. Potem dorabiała jako sprzedawczyni w drogerii i protokolantka w sądzie.
Szkołę aktorska ukończyła w 2004 roku - miała już wtedy za sobą niewielkie doświadczenie aktorskie: występowała w epizodach w serialach, można ją było dostrzec w "Klanie", "Rodzinie zastępczej" czy "Lokatorach".
Nie zależy jej na sławie
Popularność zyskała w 2004 roku, dzięki roli w serialu "Oficer" - wtedy wzbudziła zainteresowanie producentów i coraz częściej pojawiała się przed kamerami. Twierdziła jednak, że nigdy nie zależało jej na sławie; nawet gdy stała się rozpoznawalna, woda sodowa nie uderzyła jej do głowy.
- W środku wciąż czuję się dziewczyną z Nowej Soli, której jeszcze niedawno wszyscy mówili, że nie zda do szkoły teatralnej. Nie chcę wyjść na jakąś okropną, nieskromną babę, ale nigdy nie robiłam niczego na siłę. Nie miałam planu, że będę się pokazywać w mediach i dzięki temu stanę się rozpoznawalna. Zawsze starałam się po prostu jak najlepiej wykonywać swój zawód - mówiła w "Gazecie Wyborczej".
"Słyszałam, że jestem brzydka"
Zawsze starała się trzymać swoje życie prywatne z dala od mediów.
- Oczywiście czasami słyszałam o sobie, że jestem brzydka, że mam koński uśmiech, źle się ubieram, maluję i że generalnie wszystko jest be. Do tego się przyzwyczaiłam i jakoś sobie z tym radziłam - wyznawała w "Pani".
Kiedy jednak zdobyła popularność, dziennikarze stali się o wiele bardziej natarczywi. Gdy dowiedzieli się o jej rozwodzie z mężem, sytuacja wyrwała się spod kontroli. Różczka z przerażeniem odkryła, że gazety publikują sensacyjne, zupełnie nieprawdziwe informacje na jej temat.
- Moje życie stało się towarem, który można dobrze sprzedać. Zaskoczyło mnie to i okropnie zabolało.
W pewnym momencie Magdalena Różczka w tabloidach i portalach plotkarskich żyła swoim życiem i ja na to jej życie nie miałam najmniejszego wpływu. Ludzie wierzyli w to, co czytali, bardziej niż mnie - dodawała.
Osaczona przez paparazzich
Przyznawała, że ta sytuacja była dla niej niezwykle trudna - coraz częściej płakała, żyła w ciągłym strachu, bała się wychodzić z mieszkania.
- Przez trzy lata miałam paparazzich koczujących przed moją klatką. Kiedyś przez dwa tygodnie nie byłam w stanie wyjść z domu. Ktoś mi robił zakupy, ktoś odprowadzał moje dziecko do szkoły. Bo ja tak się źle czułam, że bałam się wsiąść do samochodu - opowiadała w "Pani".
Wreszcie, doprowadzona do ostateczności, postanowiła skierować sprawę do sądu - i wygrała, dzięki czemu udało się jej odzyskać poczucie bezpieczeństwa.
- Usłyszałam od pani sędzi, że mam rację, że nie wolno wchodzić z butami w moje życie. Jestem jej wdzięczna. Gdyby tak się nie stało, to nie wiem, co bym zrobiła, chyba zmieniłabym zawód - kwitowała.
Odnalazła spokój
Obecnie Różczka jest w szczęśliwym związku z Janem Holoubkiem, synem Magdaleny Zawadzkiej i Gustawa Holoubka, z którym ma córkę Helenę. Ostatnio nieco częściej pojawia się na ekranie - zagrała w "Podatku od miłości", "Drugiej szansie", pojawi się też w "Serce nie sługa". Artystka od lat angażuje się też w rozmaite akcje charytatywne. Od stycznia 2010 roku jest ambasadorem dobrej woli UNICEF, współpracuje z Fundacją Rodzin Adopcyjnych i z Fundacją Spełnionych Marzeń; dzięki temu zdołała osiągnąć wewnętrzny spokój i nabrała dystansu.
- Kiedy zaczęłam się angażować w akcje charytatywne, zrozumiałam, że moja popularność może się do czegoś przydać - wyznawała w "Gazecie Wyborczej". - Myślę, że właśnie po to zostałam aktorką - żeby pomagać ludziom. Widzę w tym duży sens.