„Kubuś…” przemknął przez nasze ekrany niezauważony. Szkoda, bo pośród wszystkich rozhisteryzowanych bajek przesiąkniętych popkulturą i wszędobylskim 3D, przy tej jednej naprawdę warto się zatrzymać. To 51. produkcja studia Walta Disneya, dla odmiany skromna i wprowadzona do kin bez pompy. Trudno się zresztą dziwić, bo choć wszyscy Puchatka znamy – jeśli nie z ilustrowanych książek A.A. Milne’a, to z disnejowskiego serialu – jego franczyza swoje najlepsze lata ma już za sobą.
Nowa produkcja z Puchatkiem w roli głównej zdaje się to potwierdzać – w kinach film ledwo zarobił na siebie, radząc sobie znacznie gorzej niż wcześniejsze odcinki poświęcone Tygrysowi, Prosiaczkowi i Hefalumpom. Trzeba jednak przyznać, że przed twórcami „Kubusia i przyjaciół” stało trudne zadanie – sięgając bezpośrednio do materiału źródłowego (fabuła skupia się tu na poszukiwaniach zaginionego ogona Kłapouchego, to przecież sam prolog książki), odebrali sobie sposobność do modernistycznych nadużyć, którymi kusiły poprzednie filmy z serii.
Czy to źle? Wręcz przeciwnie. Nowy, powolny i nieco melancholijny „Kubuś…” przypomina, jak bajki wyglądały przed laty. Staroświecka kreska, dwuwymiarowe tła i prosty przekaz. Film Stephena Andersona i Don Halla trwa przy tym nieco ponad 60 minut, stanowiąc treściwy i lekkostrawny posiłek dla tych wszystkich, którzy na bogatych w pozafilmowy kontekst produkcjach pixarowskich przebierają nogami. Biegnijcie po dvd, świat poczeka.
Wydanie dvd
Technicznie poprawne – dźwięk pięciokanałowy, obraz panoramiczny. Płyta zawiera kilka przyjemnych dodatków. Jest tu krótkometrażówka animowana pt. Ballada o Nessie (5:19), którą w amerykańskich kinach puszczano przed „Kubusiem…” jako rozgrzewkę. Są też znakomite, co jest w tego typu przypadkach normą, sceny niewykorzystane z wprowadzeniem reżyserów (14:32) – zabawne, interesujące, z ciekawym tłem realizatorskim. Na deser pozostaje Odkryj blu-ray 3Dz Timonem i Pumbą (4:14), klip promocyjny przybliżający dobrodziejstwa wciąż niepopularnej u nas technologii.